abyśmy [...] mieli trwałą pociechę, my, którzyśmy się uciekli do uchwycenia zaofiarowanej nadziei. Trzymajmy się jej jako bezpiecznej i silnej kotwicy duszy, kotwicy, która przenika poza zasłonę, gdzie Jezus poprzednik wszedł za nas... Hbr 6,10-20
Ułamałam tylko kawałeczek Słowa, dziś mocno karmiącego NADZIEJĄ.
Chcę smakować owo "trzymanie się nadziei jako kotwicy". Trzymanie się nadziei... co to jest?
Dziecko trzyma się "fartucha" matki, przytula się do niej - jest bezpieczne. Moim jest doświadczenie, choć sporadyczne, przytulenia się do bliskiej osoby - pomaga mi ono nieść pomoc innym, bo wiem, że sama jestem ważna dla kogoś (jeśli trochę dla człowieka, to o ile bardziej dla Boga!).
Codziennie jest mi dane uczestniczyć w Eucharystii. To moment "przytulenia się" do Jezusa, który jest poza zasłoną: możliwość zatrzymania w sercu Jego Słowa i przyjęcie zaofiarowanej nadziei w eucharystycznej komunii z Nim.
Wspaniałe zdjęcie do tej notki:) Oj, jak to dobrze mieć się do kogo przytulić.
OdpowiedzUsuń:) tak! Dobrze mieć do kogo się przytulić, ale też można kogoś przytulić.
OdpowiedzUsuńTo zawsze idzie w parze.
OdpowiedzUsuńJa mam inne doświadczenie. Bywało tak, że tęskniłam za przytuleniem a byłam ostra jak osa. Zamiast więc podejść i przytulić, chciałam wyjścia w moją stronę, ale wcale tego nie ułatwiałam innym.
OdpowiedzUsuń