sobota, 8 stycznia 2011
8 I abyśmy życie mieli w obfitości
Dzisiejsze Słowo Mk 6,34-44 przemedytowałam według teorii poczwórnego ucha (zob. post z 3 I).
I oto, co usłyszałam:
1) ucho faktu - Jezus rozmnożył chleb i ryby, i nasycili się wszyscy.
2) ucho ujawnienia siebie - Jezus lituje się nad ludźmi, chce by owce miały życie w obfitości, jest panem sytuacji, wie co ma robić, ufa Ojcu.
3) ucho relacji - Jezus potrzebuje uczniów=nas ("wy dajcie im jeść", "połamał chleby i dawał uczniom"), Jezus daje nam konkretne zadania.
4) ucho apelu - Jezus apeluje do mnie, bym Mu zaufała. Bym zaufała Opatrzności Ojca.
Kolekta wyraziła bardzo dobrze moje pragnienie:
"Boże ... spraw, aby Zbawiciel, który zewnętrznie był do nas podobny, przekształcił nas wewnętrznie".
Potrzebuję dla swojej wiary porozkładać to tak na czynniki pierwsze. Wtedy głębiej odczytuję pierwsze czytanie z 1 J 4,7-10:
W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu. (w.9)
Wtedy otwierają się mi oczy na Jego miłość. Która jest jak słońce, które świeci. Nie można prosić Boga, by mnie kochał - On kocha, jak nie można prosić słońca, by świeciło - ono świeci. Ode mnie zależy, czy wyjdę na zewnątrz czy się wystawię na jego (na Jego!) promienie.
obrazek - rozmnożenie chleba i ryb, mozaika z V wieku
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ode mnie zależy, czy wyjdę na zewnątrz czy się wystawię na jego (na Jego!) promienie - no właśnie:)
OdpowiedzUsuń