sobota, 16 lipca 2011

16 VII Matka Nadziei

Faryzeusze zaś wyszli i odbyli naradę przeciw Niemu, w jaki sposób Go zgładzić. Gdy się Jezus dowiedział o tym, oddalił się stamtąd. A wielu poszło za Nim i uzdrowił ich wszystkich. Lecz im surowo zabronił, żeby Go nie ujawniali. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: Oto mój Sługa; którego wybrałem, Umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie. Położę ducha mojego na Nim, a On zapowie prawo narodom. Nie będzie się spierał ani krzyczał, i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu. Trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi, aż zwycięsko sąd przeprowadzi. W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą. Mt 12,14-20

W dniu Maryi Szkaplerznej, ukrytej przed światem (nawet w liturgii dnia powszedniego...) i okrywającej nas swoim płaszczem, chcę się zatrzymać przy nadziei. To Ona dała światu Tego, w imieniu Którego narody nadzieję pokładać będą. Mogę więc Ją nazwać dziś Matką Nadziei.

Niesamowite mam doświadczenia przebywania na Litwie i widzenia owoców nadziei sprzed wielu lat. Kiedy przed 18 laty wyjeżdżałam stąd za Jezusem (i dla Jezusa), to co było tu, to nadzieja, iskra żywej nadziei, która umacniała wiarę i karmiła się miłością. Dziś owocuje w sercach wielu, też w znakach zewnętrznych, to cieszy.
Owszem widzę też odejścia od przystępowania do sakramentów, nawet bliskich. Boli to. Jednak nadzieję pokładam w Tym, który jest Jedyny Cierpliwy i knotka tlejącego nie dogasi, wręcz przeciwnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz