Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. [...]
Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go... (Łk 10, 25-37)
Tak wzruszyć się głęboko, by zadziałać! To czyn boski. Tak uczynił sam Bóg wobec człowieka, który zszedł z raju na ziemię.
Tylko uświadamiając czyn Jezusowy wobec siebie, mogę Go naśladować. Naśladować we wzruszeniu, które nie jest sentymentalnym gestem, ale konkretem działania. To się nazywa (i jest :) miłosierdzie! ON dał się pobić, by mnie uratować.
Jezu, uczyń serce moje według Serca Twego!
"...wzruszyć się głęboko, by zadziałać!" - tak, poruszenie serca jest probierzem autentyczności czynu, sama myśl nie wystarczy, spełnienie obowiązku to za mało. Ponadto, wydaje się, że Jezus daje nam wolność w wyborze bliźniego, o którego mamy mieć staranie, jednym słowem nie musimy robić niczego na siłę, wszystko ma wypływać ze szczerego serca, bo inaczej może odnieść skutek przeciwny do zamierzonego.
OdpowiedzUsuń"Idź, i ty czyń podobnie!"
Nasza wolność to pozwolić, by Jezus wybrał dla nas bliźniego, o którego mamy mieć staranie. My jesteśmy właścicielami owej gospody, bo z reguły nie robimy nic za darmo. Pan o tym wie i dlatego daje nam "dwa denary", integruje umysł i serce, aby nastąpiło poruszenie wnętrza "naszej sadzawki"...
UsuńNie zgadzam z tymi interpretacjami! :(
UsuńA Ciebie proszę, podpisuj się, bo inaczej będę zmuszona włączyć opcję bez możliwości wpisów anonimowych.
Masz prawo się nie zgadzać i możesz wyłączyć opcję anonimową, a ja wcale nie muszę komentować Twoich wpisów - to jest wolność! Tak, pozwolenie na wolność drugiemu jest uczynkiem miłosierdzia :) pś
Usuń