To jest wolą Ojca mego,
aby każdy, kto wierzy w Syna,
miał życie wieczne,
a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. (aklamacja przed Ewangelią)
Dzień zaduszny.
Wspominam moich bliskich, groby ich są daleko, około 800 km od Szczecina.
Żal mi, że nie mogę nawiedzić ich grobów, ale z całą miłością powierzam ich na Eucharystii, wspominam podczas Liturgii Godzin, a także na cmentarzu centralnym, patrząc na groby innych osób.
Lubię chodzić po cmentarzu, patrzę na groby i dostrzegam oznaki miłości żywych... Miłość łączy ziemię z niebem. Obcowanie świętych - wierzę, że TO istnieje - wchodzę sama świadomie w tę tajemnicę i korzystam z jej owoców, takich jak wstawiennictwo świętych czy modlitwa za zmarłych, m.in. ofiarowanie odpustów.
A moja śmierć? Nie myślę o niej. A może warto?
Za granicą śmierci jest Oczekujący i Miłujący. W swoim czasie i mi drzwi otworzy i... co się stanie? Po prostu: w krainie życia ujrzę dobroć Boga (z psalmu responsoryjnego).
Czasami czekam już na ten moment - wydaje mi się, że to co miałem zrobić, już zrobiłem (choć nie wiem z jakim rezultatem) i dalszy mój pobyt tu nie jest nikomu potrzebny (a w każdym razie niedługo nie nie będzie).
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o chodzenie po grobach, to tak trudno było wszystkich zebrać, że pierwszy raz w życiu mi się zdarzyło, że musiałem grobów szukać po ciemku. Obawiałem się, że sobie nie poradzę - tymczasem wyraźnie Pan mnie prowadził, bo wszędzie trafiałem bezbłędnie (a bywały lata, że za dnia miałem problemy).
Mam wrażenie, Leszku, że po ludzku rozsądzasz, czy jesteś potrzebny tu? (jakżeby inaczej :)
UsuńPodzielę się moją obserwacją: widziałam jak istnienie kogoś, kto sądził, że jest już niepotrzebny, było bardzo potrzebne innym, choć też bywało trudnym...
To tak na marginesie.
Ale spokojnie - ja po prostu czekam. No i mimo, iż tego nie wiem, to jednak mam nadzieję, że poprzez Listy o miłości było owocne (mimo, iż dobrze dziś widzę, że tylko pojedyncze osoby zagłębiają się w ich lekturze).
Usuń"Miłość łączy ziemię z niebem" trafne spostrzeżenie;zapamiętam; pozdrawiam
OdpowiedzUsuńa tego nam potrzeba, tego pomostu
UsuńA ja myślę czasem o śmierci.
OdpowiedzUsuńMiałam w życiu takie wydarzenie, w którym wiedziałam, że za kilka sekund mogę już stać przed Bogiem.
W ciągu tych kilku sekund zdążyłam zrobić rachunek sumienia, przeprosić i czekać, co będzie dalej.
A potem nie ukrywam, że ze zdziwieniem i RADOŚCIĄ przyjęłam fakt, że żyję :) I myślę sobie teraz,że bardzo ważna jest łaska wiary. To pewnie dzięki niej w obliczu zagrożenia życia wiedziałam czym trzeba się zająć:)
baranek
Takie wydarzenia rzeczywiście stawiają na równe nogi nasze sumienie! Radość potem rozpiera i dobrze, ale sumienie niech już tak zostanie w najlepszej formie :) ku Miłości.
UsuńPozdrawiam, cieszę się, że jesteś.