Jakie to paradoksalne. Jeśli miłujemy - żyjemy. Jeśli miłujemy w Bogu - przekroczyliśmy śmierć. Jeśli żyjemy w nienawiści - nie żyjemy, trwamy w śmierci.
Można więc spotkać żywego człowieka, który de facto nie żyje...
Można też spotkać człowieka, którego świat uważa za "nieżyjącego", a on właśnie, żyje.
to nie jest takie proste ani jednoznaczne. Nie ma człowieka, który tylko i cały czas wszystkich kocha. Ani takiego, który tylko i wszystkich nienawidzi. Jeśli każdy, kto kogokolwiek choćby przez chwilę nienawidzi, trwa w śmierci, to wszyscy jesteśmy zombie.
OdpowiedzUsuńPoza tym jest kwestia uczuć i wyborów. Nienawiść jako uczucie i mój wybór, czy przejdę do praktykowania nienawiści, czy nie. Jeśli uczucie nienawiści jest trwaniem w śmierci, to jestem zombie. I każdy z nas jest, bo każdy z nas ma taką chwilę, że ma ochotę kogoś najpierw pokroić, potem posolić, a na końcu zamordować. :P A potem większości z nas przechodzi...
cześć Zombie! - pozdrawia Cię, Zombie ;)
Usuńtacy jesteśmy (dzięki, że przypomniałaś)
trochę w Bogu, trochę poza Nim
i nie jest to proste i jednoznaczne,
choć... mogłoby takie być
Tak na dobranoc :) hmmm gdyby to było jednoznaczne i proste, chyba nie mielibyśmy szans, wszyscy musielibyśmy zostać potępieni.
UsuńDobranoc.
... a On jednak nas uwalnia... zbawia
UsuńBardzo ładna jest ta notka, bo bawi się słowami, znaczeniem tych słów. Bo czymże jest śmierć?
OdpowiedzUsuńWystępuje tu w dwóch różnych znaczeniach - z jednej strony jest to granica, jaką człowiek przekracza po to, by poczuć synostwo Boże, ale z drugiej strony występuje jako zaprzeczenie życia.
Skoro używamy tego samego wyrazu dla określenia dwóch różnych pojęć, to nie dziwi, że dochodzimy do paradoksów.
Bardzo to ładne :)
Leszek
Dziękuję :)
Usuń