„Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!” A oto Pan przechodził.
Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem. Ale Pan nie był w wichrze. A po wichurze trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu szmer łagodnego powiewu... (1 Krl 19,9-16)
Aby usłyszeć szmer łagodnego powiewu trzeba być czujnym, uważnym i wrażliwym.
Bóg przychodzi w tym co niepozorne, małe. Bliżej do Niego w uniżeniu serca niż w blasku reflektorów. Bliżej do Niego w ciszy sumienia niż w wielu słowach ewangelizujących innych...
A do dzisiejszej Ewangelii (Mt 5,27-32) zacytuję komentarz o. Łusiaka SJ z deonu, który również zwraca uwagę na małe:
Generalnie nic nie przychodzi od razu. Nawet grzech. Stąd te dzisiejsze słowa Pana Jezusa. Przypominają one, że grzech rodzi się w nas małymi kroczkami. Wnika w nas małą szczeliną. Jak wąż.
Nie jest więc intencją dzisiejszych słów Ewangelii budzić w nas poczucie winy z powodu małych uchybień. Tu chodzi o ostrzeżenie, o mądrą radę starszego Brata. Najczęściej bowiem grzeszymy nie dlatego, że jesteśmy źli, ale dlatego, że nie jesteśmy dość mądrzy.
Czy starszy Brat uniknął grzechu przez to, że pilnował się Ojca?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńChodzi tu o naszego Brata, czyli o Jezusa i Jego radę...
OdpowiedzUsuń