...Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? [...]
I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani potęgi, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. (Rz 8, 31b-39)
Niedawno odwiedziłam zaprzyjaźnioną rodzinkę. Dumna mama trójki córek pokazała zdjęcie swoich pociech, na którym dwie starsze (7 i 5 lat) były ubrane w stroje zuchów. Ale na tymże zdjęciu obok starszych sióstr stała trzyletnia córeczka prawie nagusieńka. I cóż, właśnie ona wzbudzała największą sympatię, choć oczywiście podziwialiśmy strasze harcereczki.
Dziś, kiedy słuchałam słów św. Pawła, właśnie tamto zdjęcie stanęło mi w pamięci i pomyślałam sobie, że właśnie jak ta trzylatka staję przed Panem... I że właśnie On patrzy na mnie z wielką miłością. Widzę wokół siebie "starszych", mądrzejszych, sprawniejszych, których podziwiają i których sama podziwiam. Jednak dziś na modlitwie byłam pewna miłości, jaką mnie (właśnie mnie) miłuje Bóg.
Całe dzisiejsze I czytanie jest wielkim oświeceniem i ukazaniem prawdy Bożego umiłowania! W Ewangelii dzisiejszej (Łk 13, 31-35) w Jezusie widzę cenę tego umiłowania i niecofnięcie się przed jej zapłatą...
Nic nie może odłączyć mnie (i ciebie) od miłości Bożej!
Zapraszam dziś siebie i ciebie do chwili zatrzymania się przed Panem (jeśli masz możliwość wejdź do świątyni, jeśli nie, to w domu, w pracy zatrzymaj się na chwilę - wejdź do świątyni serca swego), by w sposób uświadomiony przyjąć miłość Bożą oraz wyrazić Mu w jakiś sposób swoją wdzięczność. Zrób to w swój niepowtarzalny sposób...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz