Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mnie choćby jednym z najemników».
Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca.
A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go.
A syn rzekł do niego: «Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem».
Lecz ojciec rzekł do swoich sług: «Przynieście szybko najlepszą suknię i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się; ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się». I zaczęli się bawić. Łk 15, 1-32
Nie wiem, dlaczego ewangelista nie włożył w usta marnotrawnego syna wobec ojca całej przygotowanej wcześniej wypowiedzi (chodzi mi sekwencję o "najemniku").
Ja dziś myślę tak, że syn zobaczywszy ojca, doświadczył na sobie prawdy, że wobec ojca nie da się być najemnikiem. Jedynie synem.
Każdy z nas ochrzczonych powinien poczuć to na własnej skórze, że wobec Ojca nie da się być najemnikiem! W Jego oczach jesteśmy zawsze synami. Więc nimi bądźmy z naszej strony... Żyjmy jak dzieci umiłowane Boga, a nie jak najemnicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz