Mając udać się do Jerozolimy, Jezus wziął osobno Dwunastu i w drodze rzekł do nich: „Oto idziemy do Jerozolimy: tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą Go poganom na wyszydzenie, ubiczowanie i ukrzyżowanie; a trzeciego dnia zmartwychwstanie”. (Mt 20,17-28)
Jakoś mocno mnie dziś poruszyło słowo "wyszydzenie".
Jezus osobno uczniom zapowiada, co będzie się działo. Jestem wśród nich... Jednak kiedy przychodzi owo wyszydzenie buntuję się jakbym była nie Jego...
Nie mam na koncie wielkich wyszydzeń, wielkich osądów, ale te małe niesprawiedliwości czasem są dotkliwe jak żyleta, co przecinają najlepszą tunikę tkaną misternie duchowym wysiłkiem.
No i dobrze. Bo wówczas obnażona nędza jest trampoliną, która wyrzuca mnie w ramiona Miłosiernego Ojca. To od Niego przychodzi zmartwychwstanie.
"...małe niesprawiedliwości... dotkliwe jak żyleta, co przecinają najlepszą tunikę tkaną misternie duchowym wysiłkiem.
OdpowiedzUsuń(...) obnażona nędza jest trampoliną, która wyrzuca mnie w ramiona Miłosiernego Ojca" - bardzo ładne...
"To od Niego przychodzi zmartwychwstanie."
OdpowiedzUsuńOdkrywam pewną prawidłowość, otóż dopóki doskwiera nam serce z kamienia, dopóty szukamy skruchy u innych... później już tylko pragniemy dawać...