Wy zaś nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten, który jest w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo tylko jeden jest wasz Mistrz, Chrystus... (Mt 23,1-12)
Skoro tak, to postawa pokory, pomocniczości i współpracy ma być każdemu z nas swojska, jak skóra na ciele. Inaczej, przestrzega Izajasz i jego słowa nie straszą tylko ostrzegają: "Jeżeli będziecie ulegli i posłuszni, dóbr ziemskich będziecie zażywać. Ale jeśli się zatniecie w oporze, miecz was wytępi". (Iz 1,19)
Przyjrzę się dziś przepustowości własnej i moim oporom. Popatrzę na Jezusa. Jezus jest w tym dobrym Nauczycielem, więcej Przewodnikiem. A mnie, co trzyma przy sobie samej, że nie ruszam za Nim chyżo?
"...co mnie trzyma (...), że nie ruszam za Nim chyżo?
OdpowiedzUsuń"Iść za Jezusem", to oddawać życie, a w zasadzie dawać życie, dzielić się swym życiem. No tak, łatwo powiedzieć, a o wiele trudniej wykonać. Od razu pojawia się w nas opór, który trzeba przełamać/przełamywać/, a to przecież boli. Boli dobrowolne uniżenie, takie "umywanie nóg" drugiemu zakłada, że świadomie zajmujemy niższą pozycję, nie na katedrze, nawet nie na płaszczyźnie partnerskiej, ale "u stóp", na samym dole uniżenia...
... pewnie tak.
OdpowiedzUsuń