Potem zwrócił się do kobiety i rzekł Szymonowi: „Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś...”. Łk 7,36-50
Jezus zaproszony przez faryzeusza. Przyszedł do niego.
Ja zaprosiłam Jezusa do swego życia, do swego serca. Przyszedł do niego.
I co dalej się dzieje?
Jak się czuje Jezus we mnie? Czy jestem wobec niego jak Szymon, czy jak ta kobieta? Czy jestem w stanie wydać się cała dla Jezusa, czy mogę powtórzyć za św. Pawłem z I czytania: "pracowałem więcej od nich wszystkich, nie ja co prawda, lecz łaska Boża ze mną".
Wiem, że jest we mnie cząstka, która miłuje, która jest wierna, cząstka mnie samej, która pójdzie za Jezusem, dokądkolwiek się uda. Ale jest też we mnie poprawność i osąd, i ludzka pycha Szymona, które hamują miłosierdzie mi przygotowane.
Modlę się więc i proszę o modlitwę o przemianę serca, by kochało wytrwale i by umiało okazać w konkrecie tę miłość w służbie Jezusowi, Kościołowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz