... „A wy za kogo Mnie uważacie?”
Odpowiedział Mu Piotr: „Ty jesteś Mesjaszem”. Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili.
I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa.
Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać... (Mk 8,27-35)
"Będzie odrzucony", nie zaakceptowany, zdyskwalifikowany...
I tak się stało. Znak krzyża jest tego dowodem.
Każdy z nas w swym życiu też doświadcza odrzucenia. Im bardziej przez bliskich, tym bardziej boli.
Każdy z nas czuje na swych barkach ciężar swego krzyża. Każdy go ma. Przyjęcie krzyża i zgoda na umieranie prowadzi do tego ewangelicznego paradoksu: umrzeć aby żyć.
Po ludzku nie do pojęcia, po ludzku uciekamy od tego, ale właśnie jeden jedyny Człowiek Jezus Chrystus wszedł w tę rzeczywistość i przetarł szlak.
Choć bliżej mi do tego, by z Piotrem wyznawać wiarę, choć łatwiej jest uwielbiać we wspólnocie i klaskać z charyzmatykami, i być w siódmym niebie..., to jednak perspektywa cierpienia sprowadza do parteru ziemi i do doświadczenia wrażliwości ludzkiej, i ludzkiego myślenia. I tu zaczynają się schody mojej zgody... Zgody na to, co boskie.
No więc, kolejny krok! Nie łatwo ale warto! Za Tym, który przetarł szlak, za Barankiem! To jest droga miłości, która w zmartwychwstaniu pokazała, co może... A dziś "woskriesienje" (niedziela) - dzień zmartwychwstania.
Fot. w kaplicy klasztornej. Takie ujęcie pod kątem.
Chciałoby się powiedzieć: krzyż to konieczne uziemienie, doświadczenie egzystencjalnej prawdy, "sprowadzające do parteru", aż z "siódmego nieba" chwilowych uniesień...
OdpowiedzUsuńMówi się w niektórych kręgach, niekoniecznie stricte chrześcijańskich o 'krzyżu egzystencjalnym". To dwie przenikające się osie ludzkich doświadczeń. W wymiarze międzyludzkim to samotność i miłość, a w indywidualnym lęk i wolność. Myślę sobie, że nieuchronnym procesem jest doświadczanie tejże biegunowości i zgoda nią, nie obstawanie kurczowe, tylko przy tym, co jasne i w miarę bezbolesne. A więc, w "górę serca"...