... „A wy za kogo Mnie uważacie?”
Piotr odpowiedział: „Za Mesjasza Bożego”.
Wtedy surowo im przykazał i napomniał ich, żeby nikomu o tym nie mówili.
I dodał: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”. (Łk 9,18-22)
No właśnie, pytanie zasadnicze: kim dla mnie jest Jezus? Kim dla mnie jest Bóg z którym przez Jezusa i w Jezusie się spotykam, którym się karmię w Eucharystii?
Mesjaszem? Tym posłanym, namaszczonym, który mnie i ciebie przez swoją mękę zbawia? Tak wierzę?
Wierzę!
Skoro tak wierzę, to słowa św. Teresy z Avila są świetnym komentarzem i zaproszeniem serca do wytrwałości (zwłaszcza w chwilach cierpienia... takich spod krzyża):
Lękom i troskom
przystępu nie daj
Wszystko przemija
Bóg się nie zmienia
Przy wytrwałości
zaznasz spełnienia
Kto posiadł Boga
na nic nie patrzy
Bóg sam wystarczy
(św. Teresa od Jezusa)
Fot. rękopis św. Teresy z tym tekstem.
No właśnie: "Bóg sam wystarczy."
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!:)
t.
... i tylko ON. ;)
UsuńBy posiąść Boga długa droga,
OdpowiedzUsuńa bez człowieka, co pośredniczy i czeka
stroma to ścieżka i nie dla każdego...
Posiąść Boga?... Posiada się Boga wówczas, kiedy pozwala się Mu siebie posiadać.
UsuńA człowiek? Owszem bywa pomocą, ale bywa i przeszkodą. Bóg wystarczy i to, co ON przygotował.
Dopowiem jeszcze, że nie tyle człowiek drugi może stać się przeszkodą, co moja postawa wobec drugiego człowieka.
UsuńPosiąść Boga to stać się człowiekiem, Jemu poddanym!
UsuńA tak na marginesie dodam, że homo sapiens ma wrodzoną tendencję do zapominania, że Bóg stał się człowiekiem i uczynił to w ściśle określonym celu.
A czy człowiek przeszkadza? Odpowiem, i tak, i nie, podobnie jak ze wszystkim :)
Wchodzimy na teren wolności ignacjańskiej :) czy raczej obojętności. Więcej na ten temat: http://jezuici.pl/obojetnosc-ignacjanska-jak-ja-rozumiec/
OdpowiedzUsuńDzięki za artykuł, podobał mi się szczególnie ten fragment:
Usuń"Doświadczenie dojrzałego utożsamienia się z Chrystusem prowadzi (...) do pragnienia i wyboru „raczej ubóstwa z Chrystusem ubogim niż bogactwa, raczej zniewagi z Chrystusem pełnym zniewag niż zaszczytów i do pragnienia, by mnie uważano raczej za obłąkanego i głupca dla Chrystusa, którego wcześniej za takiego uważano, niż za mądrego i roztropnego na tym świecie” (Ćd 167). Ten „trzeci stopień pokory” nie mieści się w porządku ludzkiej logiki, lecz w porządku miłości jako odpowiedź na zaproszenie: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje" (Mt 16, 24).
Aha, uważam, że słowo "obojętność" może być mylące, proponuję więc zastąpić go terminem "poddanie", które lepiej oddaje o co chodzi w powyższym kontekście.
UsuńPodobny problem mam ze słowem "doskonałość", która nawiązuje do perfekcjonizmu, dlatego wolę mówić o pełni, o całości, o pojednaniu czy harmonii, ponieważ człowiek, który nie siedzi w temacie od razu wypaczy sens słów: "obojętność" i "doskonałość", a trudniej mu będzie poradzić sobie ze słowami "poddanie" czy "pojednanie". Taka poranne główkowanie :)
"Obojętność ignacjańska" to termin w duchowości znany i zakorzeniony. Owszem, dziś człowiek musi go zrozumieć w swoim myśleniu i na swój użytek nazwać go swoim terminem, ale sens i prawda jest jedna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam porannie :)
Dziękuję :)
Usuń"Sens i prawda jest jedna", dlatego zamiast mówić o "obojętności ignacjańskiej" powiedzmy lepiej o świętej albo uniwersalnej obojętności tzn, o wolności od wszystkich rzeczy stworzonych, a w praktyce, o nie przywiązywaniu się do niczego co ma posmak żywiołów tego świata, o nie przywiązywaniu się do samego/samej siebie, swej wypracowanej pozycji, swego statusu społecznego. bogactw, znaczących relacji, a nawet ewangelizacyjnych dzieł. Tylko tak bowiem sprawimy, że Życie będzie mogło w nas popłynąć swobodnie, bez niepotrzebnego krzyżowania jedynej Prawdy i Sensu...