Ta Ewangelia burzy schemat w myśleniu: zasługa-nagroda. I dobrze :).
Nie chodzi tu o ziemską sprawiedliwość w zapłacie za pracę. Choć trzeba zauważyć, że sprawiedliwości stało się zadość. Kto na co się umówił, tyle otrzymał.
Chodzi o denar życia wiecznego, o denar zbawienia, o denar obecności Bożej. Albo się go otrzymuje, albo nie. A otrzymuje się wcale nie za zasługę.
Cieszę się, że mogę spotykać w życiu tych, którzy wchodzą do winnicy pańskiej czasem w ostatniej godzinie. Cieszę się z dwóch powodów, a nawet trzech:
1. przypominają mi o dobrym Gospodarzu, który wzywa do winnicy, który jest PIERWSZY niż nasza robota w winnicy,
2. niosą nadzieję, że ci, którzy "wypisują się" z winnicy, mogą tam jeszcze wrócić. Przed końcem. Bo Gospodarz NIE JEST MAŁOSTKOWY,
3. czuję wdzięczność za dar bycia w winnicy - "mój dzień" tj. życie me, ma sens.
Dla mnie dziś: nie uważać się za kogoś lepszego skoro umowa nastapiła wczesniej. Bo ta umowa nie była inicjatywą pracowników.
OdpowiedzUsuń:)
Usuń