Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. J 15,1-8
Winnej latorośli w czasie wakacji nie widziałam. Jednak przycinanie gałązek krzaków pomidorów czy ogórków, owszem.
Zasada ta sama, aby owoc obfitszy przyniosły.
Ja jestem ulubioną latoroślą Ojca (jak i Ty) i On dba o mnie (i o Ciebie też nie mniej). Każdego z nas relacja z Ojcem jest wyjątkowa, bo osobista; i przez Jezusa. Czasem boli jak przycina. Ból po prostu przeżyć trzeba. I trwać wciąż w Jezusie. Być z Nim, w Nim, by On we mnie żył.
I w tym samym krzewie tkwimy. Wszczepieni. Śmielej więc mogę mówić: Siostro! Ból przycinania konieczny, bo spulchnia, orze ziemię serca i umysłu, by ziarnu - Słowu łatwiej było puścić korzenie. Owocniej.
OdpowiedzUsuńDobrze, że wróciłaś. Zastanawiałem się, w jakiej rzeczywistości jesteś: jeszcze doczesnej, czy już wiecznej.
Dzięki Bracie! :-)
OdpowiedzUsuńSuper, że zastanawiałeś się, w jakiej rzeczywistości jestem...
Nie trzymaj mnie w niepewności.
OdpowiedzUsuń:) pozdrawiam z rzeczywistości doczesnej, która de facto jest związana z wieczną :)
OdpowiedzUsuńJeszcze dwa dni i znowu mnie tu nie będzie - tym razem Przystanek Jezus. Po raz pierwszy tam się wybieram.