Gdy tak rozmawiali i rozprawiali ze sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali.
[...] "A myśmy się spodziewali, że"...
[...] "O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia"...
[...] przymusili Go, mówiąc: "Zostań z nami"...
Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu... Łk 24,13-35
Ta Ewangelia, to nasze życie, to moje życie.
Ile razy zatrzymują mnie w drodze owe "spodziewałam się, że... ".
Dane też jest mi słyszeć mocne słowa (i Bogu za to dziękuję), że jestem "nierozumna, nieskore jest moje serce do wierzenia"...
A kolejny krok jest znowu mój. Jeśli "przymuszę" Jezusa moją miłością, moją prośbą, On zatrzymuje się ze mną w mojej ciemności, błogosławi i łamie dla mnie Chleb - swoje Ciało.
Rozpoznaję Go "nie widząc", porusza i rozpala moje serce tak, że jestem gotowa "w tej samej chwili" wrócić do Jerozolimy... i opowiadać, że Go rozpoznaję przy łamaniu Chleba.
Fot. "Łamanie Chleba" w Emaus. Ostatnia Eucharystia podczas pielgrzymki do Ziemi Świętej. Już załączałam to zdjęcie, ale tak je lubię, że będę je zamieszczać jeszcze nie raz :).
Zastanawiam się ile razy moje oczy, uszy są na uwięzi.....
OdpowiedzUsuńoj, chyba nie policzymy...
UsuńTo jest niepojęte, jak Jezus nas kocha. Nie dość, że umarł za nasze grzechy, to musi nam wciąż udowadniać, że to ON we własnej osobie, bo my wciąż nie dowierzamy, nie poznajemy Jego w drugim człowieku, więc wciąż podąża za nami, wciąż objaśnia nam Pisma a my wciąż nie rozumiemy. Dziękuję Ci, Jezu za Twoją cierpliwość nade mną, za Twoje miłosierdzie w Sakramencie Pokuty i Pojednania i za Twoje zaproszenie na Ucztę Eucharystyczną i za Dzień Miłosierdzia Twojego na które oczekuję.
OdpowiedzUsuńTak trzeba nam żyć dziękczynieniem = Eucharystią!
Usuń