Jezus tak wołał:
"Ten, kto we Mnie wierzy, wierzy nie we Mnie, lecz w Tego, który Mnie posłał.
A kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał.
Ja przyszedłem na świat jako światło, aby każdy, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności"... 12,44-50.
Skoro Ewangelista zapisał, że Jezus wołał, więc wołał. Widocznie bardzo chciał żebyśmy usłyszeli.
Jego głos, Słowo, które wypowiada jest światłem, pokazuje drogę. Można śmiało nią iść.
Dokąd? Do Ojca, do naszego celu ostatecznego, do miejsca przygotowanego od założenia świata.
A idziemy tam przez codzienność, po prostu przez obowiązki dnia i stanu, przez relacje, przez zmagania wewnętrzne i zewnętrzne, przez miłość, którą odkrywamy i którą próbujemy kochać.
Nie jesteśmy w tym wszystkim w ciemności, to ważna prawda. Światło daje poczucie bezpieczeństwa i pozwala sensownie działać. A działanie zależy już od nas.
Czy postawię kolejny krok idąc za światłem, idąc za Jezusem? Czy zaufam Jego mądrości, że prowadzi mnie jako Dobry Pasterz? Czy będę pamiętać, że Ojciec miłuje i trzyma mnie za rękę? Czy spróbuję kochać tak, jak jestem przez Niego kochana, tzn. bezinteresownie?
Te decyzje są moją domeną. Nikt za mnie ich nie podejmie. Ja chcę je podejmować i podejmuję codziennie od nowa, kiedy wchodzę w nowy dzień.
Zapraszam i Ciebie, odwagi! To piękna przygoda iść za Jezusem i widzieć Niewidzialnego, widzieć już Ojca i liczyć na Niego (liczyć się z Nim!) w każdej chwili życia.
Tak ,to piękna przygoda,a zastanawiam się, czy i na ile w moim przypadku czysto bezinteresowna
OdpowiedzUsuńTak jak siebie nazywasz... "malutka", my wszyscy po malutku uczymy się tej bezinteresowności... :)
UsuńPozdrawiam szczerze!
Odwzajemniam pozdrowienie :)
OdpowiedzUsuń