Trędowaty przyszedł do Jezusa i upadając na kolana, prosił Go: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: „Chcę, bądź oczyszczony”. Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony... Mk 1,40n
Dziś poruszyło mnie Słowo poprzez dwa sformułowania: dotknął go i chcę. O dotyk trędowaty nie prosił. Prosił o uzdrowienie, które de facto mogło się dokonać bez dotyku.
A jednak Jezus chciał go dotknąć. Dotknął trędowatego, czyli sam się "zanieczyścił"...
Widzę pewien ciąg wydarzeń: najpierw Jezus "dotknął" człowieczeństwa stając się człowiekiem; tak niedawno dotknął tłumu grzeszników i grzechu nad Jordanem; dotykał też tych, których inni by ominęli; aż wreszcie "dotknął" krzyża...
Mój krzyż jest "oczyszczony" przez Jezusa. Wszystko, co mnie spotyka i dotyka jest zanurzone w Jego miłosierdziu.
Poruszyła mnie też antyfona po Komunii, którą dziś kapłan głośno przeczytał: "Przyszedłem aby mieli życie i mieli je w obfitości".
Nie mam życia sama z siebie, nie przekażę nikomu życia sama z siebie. Ale jest Ktoś, kto CHCE życia udzielać, kto CHCE bym żyła, kto CHCE bym była czysta.
"Błogosławieni (szczęśliwi) czyści sercem, albowiem oni Boga zobaczą" (Mt 5,8) - jest Ktoś, kto CHCE bym dostrzegała Jego Obecność, jest Ktoś, kto po prostu CHCE mego szczęścia.
Czy jednak moje "chcę" jest zawsze zgodne z Jego "chcę"? (ciąg dalszy dzisiejszej Ewangelii, kiedy Jezus przykazuje milczenie i daje konkretne wytyczne).
Czy ja chcę Go dotknąć? Czy również chcę przyjąć Jego czystość widzenia Ojca? Czy chcę się od Niego takim widzeniem "zarazić"?
Panie, CHCĘ!
Pragnę abyśmy w naszym małżeństwie byli czyści i aby gdy Pan zadecyduje, że to dobry czas obdarzył nas nowym życie, które przemieni nasze małżeństwo w rodzinę. :)
OdpowiedzUsuńOgarniam Ciebie, Agnieszko i Krzysztofa, Twego męża, modlitwą. Piękni jesteście! Niech Pan Was błogosławi dnia każdego!
OdpowiedzUsuń