Byłam kilka dni poza domem. Jechałam na formację permanens aż do Zawichostu. W Krakowie siostry miały zabrać mnie w dalszą drogę autem. Niestety pociąg tak się opóźniał, że stwierdziłyśmy wspólnie, że lepiej będzie jak dojadę sama na popołudnie, a auto niech na czas zawiezie większość.
Żartowałam w sms-ach, że rozumiem dlaczego Jezus urodził się 2000 lat temu a nie dziś, bo gdyby Józef z Maryją wędrowaliby PKP, to by na pewno na czas do Betlejem nie zdążyli. :)
A tak na serio to miałam ciekawy i owocny czas tego wędrowania. Pozwoliłam sobie wejść w niepokój drogi: najpierw "zdążę - nie zdążę", potem włóczęgi przesiadkowej, znów niepokoju, czy zabierze mnie PKS, czy będą miejsca... itp.
Chciałam być blisko Maryi i poniekąd byłam... I jestem wdzięczna Bogu za to doświadczenie.
No i ten przedział kolejowy zamiast stajenki. Jakby takie coś wyglądało dziś w kościołach w miejsce szopek! To dopiero byłoby straszne!
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń