Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas. Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy. Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele. 2 Kor 4,7n
Szukanie skarbu... jeszcze od wczoraj pracuje w sercu.
Dziś jest mowa o tym, że przechowujemy go w naczyniach glinianych. Czyli jesteśmy "niezabezpieczeni" i to z Jego woli. Jedynym ale pewnym zabezpieczeniem jest Jego Obecność, która jednoczy nas w sobie, ze sobą, z innymi. Jego Obecność sprawia pełnię w nas miłości, pełnię wartości.
Ale bez Niego... kiedy sami chcemy zabezpieczenia..., jeśli kończy się na tym, jak dziś rozmowa matki synów Zebedeusza z Jezusem, to na szczęście jesteśmy ocaleni i zaproszeni:
lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym na wzór Syna Człowieczego... Mt 20,26n
***
Dziś miałam wymianę z kimś, kto pełni ważną funkcję kościelną. Znam tę osobę, jest Boża, jest otwarta, szczera (niepodwójna), szuka rzeczywiście woli Bożej wobec siebie i wobec tych, którym przewodzi. I właśnie dziś jej się oberwało. Niesłusznie i krzywdząco, publicznie. Zrugał ktoś nie mający takiej odpowiedzialności i takiej szerokości. Odnoszę tę sytuację do dzisiejszego Słowa i pocieszam tę osobę: Pan pozwala pić Jego Kielich.
Doświadczenie zaś własnej niemocy i bezsiły niech będzie tej osobie wzmocnieniem nadziei. Modlę za nią bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz