W końcu, bracia, bądźcie mocni w Panu siłą Jego potęgi. Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła...Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać... (Ef 6,10-20)
Dwa razy w tym tekście padają słowa o pełnej zbroi Bożej. Nie bez kozery.
Przypominam sobie, jak pisał św. Ignacy w regułach o rozeznawaniu duchów:
[Nieprzyjaciel] zachowuje się także jak wódz na wojnie, gdy chce [jakiś gród] zwyciężyć i złupić. Wódz bowiem lub dowódca wojskowy, rozbiwszy obóz i zbadawszy siły i środki [obronne] jakiegoś zamku, atakuje go od strony najsłabszej.
Podobnie i nieprzyjaciel natury ludzkiej krąży i bada ze wszech stron wszystkie nasze cnoty teologiczne, kardynalne i moralne, a w miejscu, gdzie znajdzie naszą największą słabość i brak zaopatrzenia ku zbawieniu wiecznemu, tam właśnie nas atakuje i stara się nas zdobyć.
Innymi słowy, w duchowości to miejsce słabe w nas nazywano przez wieki wadą główną. A dziś językiem psychologii mówimy: niespójność centralna. Kak zwał, tak zwał, ale problem jest. Trzeba znać to miejsce i chronić je przed Nieprzyjacielem, bo on lubi właśnie tam uderzać.
Tak więc, opatrzmy swoją zbroję Bożą! (Zachęcam do przeczytania listu do Efezjan w całości)
Fot. Takie patrzenie na czyjąś zbroję nic nie pomoże :) raczej na własną duchową!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz