«Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów».
A On rzekł do nich: "Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze..." Łk 11, 1-4
Najpierw utożsamiam się z uczniem proszącym Jezusa, z uczniem widzącym, co mają uczniowie Jana... zazdroszczącym im...
Modlitwa jest wyrazem więzi, relacji, miłości wzajemnej. Warto jej zazdrościć! Bo jest wartością wielką.
Jezus odpowiada na prośbę ucznia i moją prośbę.
Zatrzymałam się dłużej na pierwszym słowie proponowanej mi modlitwy.
Pierwsze słowo wprowadza w rzeczywistość, jest kluczem, otwarciem czegoś, do czego mam prawo.
Co więc otwiera, w co wprowadza wypowiedziane przeze mnie (a nauczone przez Jezusa) słowo "OJCZE"?
Najpierw uświadamia mi Obecność Ojca.
Dalej ukazuje istniejącą więź, przynależność.
Jest w wypowiadaniu tego słowa poczucie bezpieczeństwa.
Jest świadomość otrzymanego daru synostwa.
Rodzi decyzję zawierzenia się i oddania.
Jest zrelatywizowaniem doznanych krzywd.
I jest wołaniem o dar wytrwania.
Zanim weszłam dziś w medytację, rano po wstaniu spontanicznie (pewnie za łaską Ducha) zwróciłam się tą modlitwą do mego Boga. To była łaska. Bo wiem przecież, że nie zawsze świadomie, z wagą poszczególnego słowa wypowiadam tę modlitwę.
Jakże radośniej, w wolności i służbie przebiegałby mój dzień, gdybym "załapała" już od rana to jedno słowo, które wypowiadam...
OJCZE - dziękuję Baranko za tę głęboką analizę SłoWA
OdpowiedzUsuń