Dziś Słowo Boże poprowadziło mnie do dwóch tematów: PAMIĘĆ i DZIĘKCZYNIENIE.
Zanim owe obie rzeczywistości splotą się w jednym momencie Eucharystycznym, uświadomiłam sobie, że:
1) wiele w mojej dzisiejszej postawie zależy od tego, co w życiu pamiętam, co w pamięci żywię.
Św. Paweł wręcz nakazuje: Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida! On według Ewangelii mojej powstał z martwych. 2 Tm 2,8
Pamięć Jezusa, Jego zmartwychwstania rzeczywiście jest wstanie upodabniać mnie do Niego. Zwłaszcza, kiedy owa PAMIĘĆ jest ANAMNEZĄ - pamiątką uobecniającą - Eucharystią!
2) różnie bywa u mnie z dziękczynieniem.
Czasem tak jak u Naamana - z całym orszakiem niosę dar (trochę jak płatność za łaskę). A czasem tak spontanicznie, jak uzdrowiony z trądu Samarytanin z pustymi rękami, oddający serce.
Dziesięciu zostało uzdrowionych z trądu, ale w jednym tylko stało się to na chwałę Bożą. Wiele we mnie jest słabości i miejsc trędowatych, Pan może oczyścić. Ale od mego dziękczynienia zależeć będzie, czy przyjmę to jako należność czy będzie to ku chwale Bożej.
Pan na modlitwie podprowadził mnie też dalej, do spojrzenia w tym duchu (spontanicznej wdzięczności) na moje śluby, na moją konsekrację. Właśnie tym - wdzięcznością i pamięcią - niech stają się we mnie.
A modlę się dziś, za siebie i za moją Wspólnotę domową, byśmy nie "zamroziły" gdzieś po drodze swej gorliwości. Słowami kolekty więc modlę się:
Prosimy Cię, Boże, niech Twoja łaska zawsze nas uprzedza i stale nam towarzyszy, pobudzając naszą gorliwość do pełnienia dobrych uczynków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz