«W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!” Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: „Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie nachodziła mnie bez końca i nie zadręczała mnie”». I Pan dodał: «Słuchajcie, co mówi ten niesprawiedliwy sędzia. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i
czy będzie zwlekał w ich sprawie?
Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?»
Popatrzyłam tę przypowieść Jezusa świeżym okiem. Zapytałam siebie, dlaczego ta wdowa chodzi do tego sędziego? Odpowiedziałam sobie, że wierzy, że tylko on ma możliwość obrony jej przed przeciwnikiem.
Niby nic takiego, wniosek prosty.
A teraz w relacji mojej do Boga. Mam pewność, że Bóg bierze mnie w obronę (Jezus to zapewnia, podkreśliłam te zdania). Możliwość obrony jest w Bogu. I mam dostęp do Boga. I tylko wiara tu decyduje, czy jestem z Nim w relacji. Czy moja wiara przekłada się na działanie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz