Stawiałam kiedyś sobie pytanie: czemu te panny, co miały oliwę nie podzieliły się z tymi, co jej nie miały?
Przyszło mi dziś wyjaśnienie, takie ze świata samochodowego. Jestem kierowcą i czasem zaglądam pod maskę samochodu, by dolać taki czy inny płyn. Niektóre pojemniki mają wyznaczone kreską pojemność danego płynu. Nie może być za dużo, ale też nie może być za mało... Nie będzie działał, nie ruszy...
Myślę, że tak też jest z tą oliwą wiary. Nie ruszy, jeśli będzie poniżej jakiejś oznaczonej kreski. Trzeba dolać. A jeśli się ma tyle, co trzeba, to nie da się podzielić z drugim.
Druga myśl to dla woli: panny nierozsądne wyruszając na spotkanie pana młodego widziały, że inne mają naczynia z oliwą. Owszem, takie dodatkowe naczynie, to pewien trud, wysiłek. Zgoda na taki wysiłek, to zgoda woli.
W życiu duchowym takie naczynie z oliwą symbolizuje też pewien rodzaj wysiłku, na który albo się godzę (i on przyniesie mi pomoc w swoim czasie), albo się nie godzę i zostanę kiedyś bez oliwy... I odpowiedzialność za to spadnie tylko na mnie samą.
A dobra nowina dla mnie dziś w tym, że rozpoznaję, że i lampa, i oliwa we mnie są łaską, darem mego Oblubieńca. I biorę ją, nie chcę utracić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz