wtorek, 23 lutego 2010

Ojcze mój, proszę

Wracam do niedzielnego Słowa: kuszenie Jezusa.
Uświadomiłam sobie, że On mnie rozumie. Uwielbiam Boga za to, że Jezus wszedł w te pokusy, że rozumie je niejako od środka.

Pokusy według mojej mapy:

- pokusa „chleb pod ręką”, zabezpieczenie się takie, że nic brakować nie powinno, możliwość zdobycia na wyciągnięcie ręki…
A przecież ślubowałam ubóstwo, chcę świadomie być do Niego podobna w tym, że brakuje czasem rzeczy koniecznych…

- pokusa władzy, by wszystko mi służyło, by nad wszystkim mieć pełną kontrolę; nic nie może iść swoim biegiem… bo inaczej rodzi się agresja, że nie mam już władzy…
A przecież wcale nie musi mi wszystko służyć i wszystko iść gładko… bo "miłującym Boga wszystko (też przeciwności) dopomaga ku zbawieniu!"

- pokusa podziwu, by zauważyli i podziwiali… tym samego Boga wplątuję w mój „porządek świata”, On też ma mi służyć…
A przecież, Twoją Mądrość i Miłość to ja mam podziwiać! Bo "ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie jest w stanie pojąć, co Bóg przygotował tym, którzy Go miłują".

Jak dobrze, że Jezus mnie rozumie, że nie muszę wszystkiego tłumaczyć, że wystarczy ufna prośba:

Ojcze mój, proszę, nie dopuść abym uległa pokusie
.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz