Któż z nas? Może nikt nie pójdzie za jedną... wliczamy w straty.
Ale On pójdzie. Wie, że ją zgubił. Gdy znajdzie cieszy się.
Moje odnalezienie ostatnie. Przeprowadzka do Szczecina i obowiązki inne niż przez ostatnie lata w Krakowie sprawiły, że dałam się wciągnąć w wir, że zaczęłam pędzić... Do tego jeszcze hałas z ulicy, który jest słyszalny mimo zamkniętych okien, sprawiał, że czułam napięcie w ciele i swoiste drganie... Jedno pewnie drugie napędzało, nawet nie wiem, które pierwsze :).
Odnalezienie się moje polegało na tym, że uświadomiłam sobie: skoro nie mogę zmienić tego drgania we mnie, to mogę je przyjąć. Popatrzyłam na nie jak na grającą strunę np. gitary. I zgodziłam się na bycie struną w rękach Grającego. :) Odnalazł mnie w moim zagubieniu.
Z kazania ks. Piotra Celejewskiego z tego właśnie dnia, z tej to Ewangelii:
OdpowiedzUsuńPamiętacie taki moment, taką chwilę, kiedy ktoś autentycznie ucieszył się z waszej obecności? Taki jest Bóg. Ja strasznie lubię patrzeć, jak radość jest zaraźliwa, gdy ktoś się śmieje. Myślę, że każdy z nas ma takie doświadczenie, kiedy patrzymy na kogoś, kto ktoś się uśmiecha, patrzymy na kogoś, kto się autentycznie śmieje, kiedy komuś się oczy śmieją - my zaczynamy też się śmiać. Ten śmiech zaczyna w nas rezonować. To dzieje się w Bogu, kiedy się nawracamy, kiedy On nas znajduje. Ten wysiłek jest po Jego stronie, nie po naszej. W Bogu śmiech rezonuje: Znalazłem cię, dobrze, że jesteś. Takiego Boga, który śmieje się, uśmiecha, cieszy nasz widok, warto dzisiaj zobaczyć.
Baranko, zobaczyłaś tę właśnie radość, gdy Pan Cię odnalazł :)