Zanim uczta w królestwie Bożym, to najpierw uczta eucharystyczna, dostępna codziennie.
Różnie z niej korzystamy.
Z różną świadomością.
Wymówki też się zdarzają, nawet wśród konsekrowanych. To boli. Moje serce to boli, a jeśli pomyślę o Tym, który ucztę wydaje... Moja mała ludzka empatia nie zrozumie boskiej wrażliwości i dobrze, bo bym tej przykrości nie uniosła...
Ale wracam do siebie. Często sama bywam "gdzie indziej", choć fizycznie na Eucharystii. Przyszła mi jednak dziś myśl = dobra nowina, że choć nie przeżywam Eucharystii jako szczytu modlitwy i spotkania, to jednak mogę siedzieć sobie na niej, jak przy źródle... Mogę pić z tego Źródła.
Przypomina nam o tym Katechizm Kościoła Katolickiego 1324: "Eucharystia jest źródłem i zarazem szczytem całego życia chrześcijańskiego. Inne zaś sakramenty, tak jak wszystkie kościelne posługi i dzieła apostolstwa, wiążą się ze świętą Eucharystią i do niej zmierzają".
Eucharystia jest centrum i szczytem życia Kościoła, ponieważ Chrystus włącza Kościół i wszystkie jego członki do swojej ofiary uwielbienia i dziękczynienia, złożonej raz na zawsze Ojcu na krzyżu. Przez tę ofiarę Chrystus rozlewa laski zbawienia na swoje Ciało, którym jest Kościół.
Oj, to wspaniałe źródło! Tyle lat z niego korzystam. Zaczynałem w św. Annie na Krakowskim Przedmieściu, skąd autobusem 171 jechałem na Centralny WKD, by tą kolejką dojechać do Michałowic, gdzie wówczas pracowałem. Niestety niemal codziennie uciekała mi ta WuKaD-ka, którą dojeżdżałem na czas, a tą następną dojeżdżałem dopiero na 8:05. W którymś liście pożaliłem się na ten fakt, a ks. Zygmunt Malacki, ówczesny rektor św. Anny, odprawiając tę poranną mszę, odprawiał ją nieco szybciej i od tej pory nie spóźniałem się już do pracy.
OdpowiedzUsuńPoprzednio pisałem, że działałem w całkowitym zawierzeniu - bez jakiegokolwiek oparcia w faktach. Ale przecież akurat to był fakt - pożaliłem się w jednym liście, ale ten list dotarł do ks. Rektora!
Który był to rok? - już nie pamiętam, ale prawdopodobnie to początek lat 90-tych. I od tej pory do końca mojej pracy w firmie każdy dzień roboczy zaczynałem od mszy o 7:00; kościoły się zmieniały, ale pora zawsze była ta sama.
Odkąd mieszkam w Puszczy (a mieszkam od początku pandemii, gdy zaczęła się praca zdalna), zmiana jest tylko taka, że on-linę łączę się ze Świątynią Opatrzności, do której wcześniej dojeżdżałem czy to samochodem, czy autobusem (moja praca była przystanek dalej).
On-linę, to jednak nie to samo, co w kościele (no bo do komunii przystępuje jedynie duchowo), ale jednak, to zawsze coś - bo to prawdzie źródło :)
Dziękuję za to świadectwo
Usuń