Weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według danej mocy Boga, który nas wybawił i wezwał świętym wezwaniem, nie dzięki naszym czynom, [...]
który przezwyciężył śmierć, a rzucił światło na życie i nieśmiertelność przez Ewangelię.
2Tm 1,8b-l0
Wiele się działo podczas dzisiejszej modlitwy.
Przypomniało mi się wydarzenie z rekolekcji, kiedy wstałam w nocy i kontemplowałam wydarzenie Przemienienia. A tu nic. Nie udało mi się zobaczyć wówczas przemienionego Jezusa...
Chyba miałam ukrywany żal do Pana z tego powodu. Skoro powołuje i zaprasza na górę, to czemu nie objawia mi się...
Dzisiejsza modlitwa była wobec tamtego wydarzenia chyba terapeutyczna :). Tak sądzę po owocach.
Nie, widzieć dalej Go przemienionego nie widziałam.
Jednak zobaczyłam WIARĄ więcej niż oczyma ciała.
Zobaczyłam w kontekście I czytania, że to Bóg jest zawsze PIERWSZY, że to On powołuje, jak powołał Abrahama.
Przywołałam w pamięci moje lata dziecięce i te godziny, kiedy jako bielanka trwałam przy Panu, kiedy Go adorowałam w Najświętszym Sakramencie. To wielka łaska, to "naSłonecznienie" Nim jakiego wówczas doświadczałam.
Potem powołanie - nie z zasług, nie przez złamane serce, nie przez ucieczkę czy temu podobne - powołanie, które przyszło w wezwaniu, w zaproszeniu.
Zadania jakie dziś niosę, odpowiedzialność nie łatwa. Ale znowu modlitwa pokazała to jako zaproszenie do świadectwa Miłości. ONA zawsze jest pierwsza.
Dlatego II czytanie jest nie tylko zaproszeniem dla mnie, jest OBIETNICĄ "według mocy Boga".
Wczoraj napisał mi Brat, że "Szczecin to miejsce, gdzie powiewa [Duch] również przez Ciebie! Jesteś tam, by inni czuli obecność Pana".
Nie będę temu zaprzeczać. Wiem, że to łaska.
Łaską też jest, że sama noszę biały habit, a "jego odzienie stało się białe"...
Po prostu uwielbiam Pana za przemianę, którą w moim sercu dokonuje (że Jego światło przebija się w mojej zwyczajnej miłości) i dziękuję Mu, że chce mną się posługiwać, by inni poznali prawdę Ewangelii, by zostali napełnieni tym Życiem, które udaremniło śmierć.
Fot. na górze Przemienienia...
Dziękuje za Twoje piękne świadectwo
OdpowiedzUsuń