Cały ten rok pięćdziesiąty będzie dla was rokiem jubileuszowym – nie będziecie siać, nie będziecie żąć tego, co urośnie, nie będziecie zbierać nieobciętych winogron, bo to będzie dla was jubileusz, to będzie dla was rzecz święta. Wolno wam jednak będzie jeść to, co urośnie na polu.
W tym roku jubileuszowym każdy powróci do swej własności. Kpl 25
Z uśmiechem słuchałam dziś tych słów. Przecież jestem od pół miesiąca w roku jubileuszowym. Biorę je na serio. Wiem, że jestem już w Nowym Testamencie, dlatego też odczytuję je już w duchu paschalnym.
Najbardziej mnie poruszyło „do swej własności”. Zadaję sobie pytanie, co jest moją prawdziwą własnością? Zadaję to pytanie jako chrześcijanka :).
moją? nic. coraz bardziej wiem, że nic.
OdpowiedzUsuńChyba jednak coś jest! :)
OdpowiedzUsuńJeśli Kościół uczy nas, ze chrzest wyciska w nas niezatarte znamię i że nawet apostazja nie jest w stanie wymazać naszego imienia z Serca Boga, z Jego miłości, to wnioskuję, że Miłość Ojca jest mi dana na własność.
Mogę z nią uczynić wszelkie rzeczy...ale jest moją. Nie w sensie przynależności ale w sensie otrzymania bezwarunkowego.
Chcę do tej Jedynej Miłości zbliżyć się na nowo, chcę wrócić do niej, jako do siebie i jako do Serca Boga. Chcę nią żyć i ją pomnażać wokoło.
gdzie ona jest, żeby do niej wrócić?
OdpowiedzUsuńBędę szukać :)
UsuńOdpowiem Ci za rok, ok? ;)
ok. szukam odpowiedzi już znacznie dłużej... myślę że dobre 3-4 lata już, odkąd coraz mniej wiem, gdzie On Jest i dlaczego nie ma tej Miłości.
OdpowiedzUsuń