piątek, 16 sierpnia 2019

16 VIII, kto może pojąć, niech pojmuje

„Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są także bezżenni, którzy ze względu na królestwo niebieskie sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!” Mt 19

No i wszystko powiedziane! :)
A na więcej zapraszam do poczytania komentarza D. Piotrowskiego SJ (skopiowałam z fc):
Już co trzecie małżeństwo w Polsce się rozpada. Myślę, że wcale nie lepiej wygląda sprawa z powołaniami zakonnymi czy wyświęconymi prezbiterami. Ale o tym mniej się oficjalnie mówi. 
Dzisiejsza Ewangelia rzuca światło na ten problem. Faryzeusze, powołując się na autorytet Mojżesza, który pozwolił, aby mężczyźni dawali list rozwodowy swoim żonom, chcą zdyskredytować Jezusa. Pytają, czy wolno oddalić żonę z jakiegokolwiek powodu. Pomijam tutaj równie ciekawą sprawę, że na małżeństwo patrzą wyłącznie z perspektywy mężczyzny. To jest skutek grzechu, o którym czytamy w trzecim rozdziale księgi Rodzaju. Po grzechu mężczyzna "będzie panował nad tobą" - powiedział Bóg do Ewy. Najsmutniejsze jest to, że czasem także w Kościele usprawiedliwiano tymi słowami ucisk mężczyzn wobec kobiet. A tu chodzi o grzeszne panowanie, które traktuje kobietę jak rzecz, własność. Kobiety nie pisały listów rozwodowych. 
Zadziwia odpowiedź Jezusa i Jego mądrość. Faryzeusze pewnie sądzą, że Jezus zgodzi się z Mojżeszem albo podważy jego autorytet. Jezus nie powiedział jednak, że Mojżesz był w błędzie. I nie podważył jego autorytetu. 
Natomiast sprytnie stwierdził, że Mojżesz zezwolił na rozwody z powodu grzechu człowieka, aby powstrzymać, ograniczyć jeszcze większe zło, które mogłoby wyniknąć z braku tego pozwolenia. Nie znaczy to, że Bóg zmienił zdanie w kwestii małżeństwa, ale że grzeszny człowiek nie był w stanie żyć zgodnie z przykazaniem Boga. I akurat tutaj Jezus mówi, że przyczyna rozwodów tkwi nie w żonach, lecz w zatwardziałości serca mężów. Dzisiaj należałoby powiedzieć, że ta zatwardziałość określa zarówno mężczyzn jak i kobiety. 
Jeśli w czasach Starego Testamentu Bóg przyzwalał na proceder rozwodowy, to dlaczego Jezus z tego samego powodu (ludzkiej słabości, ograniczenia większego zła) nie zezwala na rozwody? Co się zmieniło? 
Odpowiedź też jest zaskakująca. I ciągle mało się o tym mówi w Kościele. Jezus twierdzi, że wbrew pozorom, w naszym świecie, który nie jest idealny, nie wszyscy nadają się do małżeństwa. Nie wszyscy powinni je zawierać niejako z automatu, ponieważ są mężczyznami lub kobietami. Chrystus zaleca rozeznanie przed podjęciem wymagań małżeństwa, które jest równie trudne jak i życie zakonne czy kapłaństwo. Niektórzy urodzili się niezdolni do małżeństwa (fizycznie, psychicznie), niektórych ludzie takimi uczynili (może przez niewłaściwe wychowanie). Niektórzy powołani są do innego rodzaju życia. I rzeczywiście może tu być coś na rzeczy, dlaczego mamy coraz większą grupę tzw. samotnych osób, które nie mogą znaleźć męża i żony. Bo nie wszyscy są zdatni do takiej relacji. Moim zdaniem, ciągle zbyt łatwo i lekkomyślnie pozwala się na sakramentalne małżeństwa. 
Po drugie, Jezus nie zmniejsza wymagań związanych z nierozerwalnością małżeństwa, ponieważ można je przeżyć owocnie i bez rozwodu z Jego pomocą, czyli dzięki powolnej przemianie zatwardziałego serca. To akurat dotyczy nie tylko małżeństwa, lecz także życia zakonnego i kapłaństwa. Dopóki nie będzie pogłębienia wśród wiernych zrozumienia, że sakramenty i modlitwa nie są tylko religijnymi obowiązkami, lecz źródłami siły i przemiany dla człowieka niezdolnego własną mocą sprostać wymaganiom Ewangelii, dopóty będą rozwody i odejścia z kapłaństwa lub życia zakonnego. Tego wsparcia nie mieli jeszcze faryzeusze. My w Kościele mamy. Pytanie jednak, czy i jak tę pomoc Boga przyjmujemy. Mam wrażenie, że z tym jest ciągle spory kłopot.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz