Bardzo mnie ujmuje w tych przypowieściach Łukaszowych o zgubionej owcy i o drachmie, że czasownik "zgubić" przypisuje gospodarzowi i kobiecie. I to oni szukają swej zguby.
Czasem czuję się taką owcą czy drachmą. Po prostu chcę, by mnie odnalazł.
A ilu nas takich jest... nieświadomych zagubienia się.
Owca nieświadoma, że się zgubiła?
OdpowiedzUsuńRaczej wie, że odłączyła się od stada. Dopóki widzi stado to jest spokojna. Jeśli straci je z oczu to beczy aż je odnajdzie.
Dla mnie ważne było odkrycie, że pasterz uznaje, że to on zgubił: "Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich"...
UsuńNo, tak stoi napisane ale istotnie ten, kto ma owieczki i je na swój sposób kocha to będzie szukał tej co się zgubiła. A jeśli coś jej się stanie albo nawet zginie to będzie mu żal.
UsuńKażdy czasami czuje się jak ta zagubiona drachma (wyjątki od te reguły są tak rzadkie, że nie ma co o nich wspominać). Ale nawet wtedy, gdy nam się wydaje, że On nas nie odnalazł, to tylko nam się wydaje… Jeśli wtedy jest potrzebna Jego interwencja, to napewno kogoś wyślę - ale przecież najczęściej jest tak, że On doskonale wie, iż to my sami musimy uwierzyć, że już zawsze wybieramy te ścieżki, które On sam by dla nas je wybrał. W takich przypadkach On nie musi interweniować…
OdpowiedzUsuńLeszek
Na pewno
UsuńWidzisz Baranko, piszę to ja, choć od kilkudziesięciu lat nie wiem, czy poszedłem rzeczywiście tą drogą, którą On dla mnie wybrał… Ja naprawdę nie wiem, czy nie jestem zagubioną drachmą.
UsuńPrzedwczoraj Ci się przyznałem, że jak sądzę na potrzeby pewnej wygodniej tezy zostałem zaetykietowany (na każdy dzień pielgrzymki byli przestawiani święci, poczynając od św. Wojciecha i chodziło tylko o to, by pokazać, że przez całe wieki, zawsze Pan kogoś powołuje - że i dziś jesteśmy powołani do świętości) - co by potwierdzało fakt, iż dobrze wybrałem drogę (a w każdym razie ci, którzy podejmowali decyzję o zaetykietowaniu, wierzyli, że tak mogło być - przecież nie chodziło tu o czystą propagendę, lecz o jakąś egzemplifikację). Tyle, że im mogło tak się wydawać - dziś już nie żyją i gdy znaleźli się u Pana, mogli się mocno rozczarować…
Być może jestem tą zagubioną drachmą i smutno mi, że nikt mnie nie odnalazł…
A jednak mimo wszystko to ja piszę Tobie, że na pewno Pan Cię odnalazł, a jeśli Ty tego nie odczuwasz, to widocznie chce byś Ty sama w to uwierzyła. Widocznie to jest Tobe potrzebne byś Ty sama…
Życie nasze nie jest celem, tylko drogą do Ojca i sposobem uczenia się miłości. Jeśli w tej drodze poszedłeś inną drogą niż On Ci proponował... to i tak wszystkie prowadzą ku jednemu.
UsuńJa o sobie pisałam trochę z innego poziomu. W poziomie serca i modlitwy czasem jestem roztrwoniona na różne sprawy, relacje i przeżycia. Wydaje mi się, że stając taka na modlitwie jestem jakaś niekompletna, coś jakby się zgubiło... To zbyt intymne, żeby to tutaj nazywać, czy opisywać. Chciałam tylko pokazać "arenę".
To nawet się cieszę, że opacznie zrozumiałem treść notki. Ale choć jestem taki, że nic nie rozumiem, to i tak natką byłem zauroczony :)
UsuńDziękuję. :)
Usuń