„Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je. Inne padło na skałę i gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. Inne znowu padło między ciernie, a ciernie razem z nim wyrosły i zagłuszyły je. Inne w końcu padło na ziemię żyzną i gdy wzrosło, wydało plon stokrotny”. (Łk 8,4-15)
Czytam sobie w wolnych chwilach książkę Ojciec Eliasz: Czas Apokalipsy (O'Brien Michael D.) Wciągnęła mnie :). Czytam ją na różnych poziomach, tzn. przemawia do mnie na różnych poziomach: kształtuje moje myślenie na poziomie społeczno-politycznym i co bardziej jest mi bliskie, na poziomie duchowo-indywidualnym. Dialogi, dialogi, dialogi - człowieka z człowiekiem, człowieka z własnym sercem, serca człowieka z Bożym Słowem. Czuć w całej książce Obecność Bożą, choć w wydarzeniach poszczególnych ludzi trzeba mieć cierpliwość, by Ją odnaleźć... Ale kiedy objawia się choćby małym poruszeniem serca, jest jak ziarno z dzisiejszej Ewangelii. Chce się zakorzenić i wydać plon!
Bóg jest i mówi także dziś. Serce moje, ucho moje, gdzie jesteście? Słyszycie Jego głos? Przyjmiecie Jego natchnienie?
Ojcze Pio, módl się za nas, byśmy byli ziemią żyzną.
P.S. Fot. dedykuję komuś, kto pija kawę ze swoim Bogiem... :)
Świetny obrazek :)
OdpowiedzUsuńSwego czasu też się zaczytywałam w "Czasie apokalipsy", książka dobra na nasze czasy.
I też myślę ostatnio o ojcu Pio... Pewnie dlatego, że czytam o Dolindo - ten to dopiero rozwalił system. Kopara leci w dół...
Swoją drogą sami fajni patroni ostatnio w brewiarzu, już się nie mogę doczekać 29-go :D
OdpowiedzUsuńDobra na nasze czasy.
OdpowiedzUsuńA o Dolindo czytalam na wakacjach, tez mi serce przekopała. :)