Dopiero na wieczornej Eucharystii dotarło do mnie. Dotarła dobra nowina. :)
Tak po ignacjańsku powiedziałabym, że mam czas strapienia. Przyglądam się temu, trochę szukam przyczyn, trochę pozwalam na niewiedzę o nich, trwam w tym, co do mnie należy, ale jakoś bez przyjemności. Kiedy dziś na modlitwie zgodziłam się na takie nie-odczuwanie, czy raczej na odczuwanie trudu i niechęci, to zaistniała we mnie przestrzeń na dobrą nowinę: usłyszałam Koheleta, że jest czas pociechy i jest czas posuchy...
Panie, bądź w tym uwielbiony!
+
OdpowiedzUsuń