poniedziałek, 5 października 2015

5 X, Bóg bliźnim człowiekowi

... Albowiem wiedzieli mężowie, że on ucieka przed Panem, bo im to powiedział. I zapytali go: «Co powinniśmy ci uczynić, aby morze przestało się burzyć dokoła nas?» Fale bowiem w dalszym ciągu się podnosiły.
Odpowiedział im: «Weźcie mnie i rzućcie w morze, a przestaną się burzyć wody przeciw wam, ponieważ wiem, że z mojego powodu tak wielka burza powstała przeciw wam»...  (Jon 1, 1 – 2, 11)

Jonasz jest niesamowity. O ile porównujemy się czasem do jego niechęci robienia tego, co Bóg mu nakazał, to jednak do oceny rzeczywistości po takim grzechu jest nam zazwyczaj daleko. Jonasz wie co robi (ucieka przed Bogiem), wiem kim jest (powołanym przez Stwórcę morza i lądu), wie co mu zlecono (iść do Niniwy i głosić upomnienie), wie że inni cierpią z jego powodu (wielka burza)... Niesamowity jest w tym, że widzi siebie w kontekście, że nie zwalnia się od odpowiedzialności, nie zwala winy na nikogo, tylko przyznaje się "wiem, że z mojego powodu"...
Każdy grzech, każda ucieczka przed Bogiem, ma swoje konsekwencje. Tylko mało kto z nas potrafi tak powiedzieć ze skruchą, że "mojego powodu" dzieje się zło wokół... Wolimy szukać winnych poza sobą. A wówczas i sami nie doświadczamy miłosierdzia i innym je wykrzywiamy.

Ewangelia dzisiejsza (Łk 10, 25-37) z przypowieścią o miłosiernym Samarytaninie pokazuje mi, że właśnie każde zejście "z Jerozolimy do Jerycha" (to zejście to bardzo ważny duchowy symbol) ma konsekwencje, że wpadam w ręce zbójców. Co więcej, ktoś mnie tam znajduje i podnosi, i leczy, i za mnie płaci, i mnie nie zostawia bez opieki... To jest Jezus - miłosierny mój Bóg - idzie za mną do dna mego grzechu, by mnie podźwignąć, bo jest naprawdę moim bliźnim! Jest bliskim. Jest przyjacielem.
I zaprasza mnie do bycia podobnym do Niego: «Idź i ty czyń podobnie».

O Boże, jak bardzo pragnę, aby Cię poznały dusze, żeś je stworzył z miłości niepojętej. O, Stwórco mój i Panie, czuję, że uchylę zasłony nieba, aby o dobroci Twojej nie wątpiła ziemia. (św. Faustyna)

Fot. "Panie, miłosierdzie Twoje, powstawszy, wysławiać będę".
***
Zrobię reklamę o. Grzegorzowi, bo wart jest. Zajrzyjcie tutaj.

6 komentarzy:

  1. Miłosierdzie patrzy na pobite przez zbójców serce i czeka, by weń się zrodziła skrucha, zaledwie jedno drgnienie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłosierdzie patrzy na pobite przez zbójców serce i wlewa w nie oliwę swą, by owe serce nabrało siły kochać znów...

      Usuń
  2. A co to skrucha? To pobite serce (skruszone...), które wie, że potrzebuje miłosierdzia...

    OdpowiedzUsuń