Na życie Pana, Boga twego! Już nie mam pieczywa – tylko garść mąki w dzbanie i trochę oliwy w baryłce. Właśnie zbieram kilka kawałków drewna i kiedy przyjdę, przyrządzę sobie i memu synowi strawę. Zjemy to, a potem pomrzemy».
Eliasz zaś jej powiedział: «Nie bój się! Idź, zrób, jak rzekłaś; tylko najpierw zrób z tego mały podpłomyk dla mnie i przynieś mi! A sobie i swemu synowi zrobisz potem. Bo tak mówi Pan, Bóg Izraela: Dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię». (1 Krl 17,7-16))
No i tak. Bardzo mi się podoba, że Eliasz mówi wdowie: rób, jak rzekłaś, tylko...
Tylko najpierw zaufaj Słowu. Ono cię znajdzie i poprowadzi na twojej ścieżce swoimi drogami...
Takie zaufanie Bogu sprawia, że człowiek jaśnieje światłem Bożym, że staje się światłem dla innych, że staje się solą ziemi.
P.S. wracam z s. Ad.z Wilna. Było Jadwigowo-Michałowo. O tym napiszemy na stronie jadwizankiej :).
Moja Mama ma się lepiej. Jest dużo słabsza od ostatniego pobytu w szpitalu, ale cieszy się obecnością w swoim mieszkanku. A w niedzielę był też u nas Pan Jezus - Ten, którego miłują dusze nasze.
Bogu dzięki, że mama ma się lepiej
OdpowiedzUsuńTeż tak mówię. :)
Usuńno a co jeśli Słowo sobie, a życie sobie, jeśli Słowo w życiu się nie sprawdza?
OdpowiedzUsuńjeśli baryłka oliwy się dawno temu opróżniła, a dzban mąki wyczerpał, a deszczu jak nie było, tak nie ma?
nie wiem, może Bóg podtrzymuje tylko Swoich świętych? przecież nie każdemu kruki przynoszą chleb rano a mięso wieczorem. ile wdów umarło z głodu w czasie tam tej duszy, nie tylko w Sarepcie.
nie wiem.
Też nie wiem...
OdpowiedzUsuńPatrząc na tę wdowę, wiem, że mogła nie zrobić Eliaszowi podpłomyka... tylko zostać przy swoim: nie mam dla ciebie.
Przecież nie miała Zwiastowania Gabriela i nie zapewnił ją Bóg. Człowiekowi zaufała...
ale mi nie chodzi o winę człowieka (brak zaufania czy coś) tylko o sytuacje, kiedy Słowo po prostu hm się nie aplikuje do życia, chociaż człowiek nawet akurat nic nie narozrabiał tym razem.
OdpowiedzUsuńNo to jest jak u Hioba - dobro przyjęliśmy z ręki Boga, czemu zła przyjąć nie możemy?
OdpowiedzUsuńWiem, łatwo się mówi i sama nie wiem, co bym powiedziała będąc (następnym razem) w takiej sytuacji. Ale jak czytam ten fragment, to mimo strachu przed cierpieniem sama muszę przyznać - no właśnie, czemu nie możemy?
możemy i przyjmujemy (zresztą: a jakie mamy wyjście?) ale obraz Boga nam leci na ryj :P jakoś, nie bardzo wiemy, co mamy robić, no i chcielibyśmy jednak wiedzieć, co On wyrabia i czemu.
OdpowiedzUsuńPotrzebna mi krótka a fachowa recepta, co należy robić w takich sytuacjach. Po prostu.
Taką fachową i osobistą dla Ciebie skrojona może wystawić tylko jedna Osoba - Duch Święty, który Cię zna i w Tobie przebywa. I pomoże Ci zaaplikowac dane wskazówki.
Usuńto się fajnie mówi, ale praktycznie nic mi o Duchu Świętym we mnie nie wiadomo... a teoria nic nie mówi też. głupie to trochę, bo to trochę tak, jakby ktoś nagle przestał się do ciebie odzywać, przestał ci pomagać, a nawet zachowywał się tak, żeby ci demonstracyjnie okazać, jak cię nie zauważa (i pomagać ci nie zamierza). oczywiście, że najpierw się zastanawiasz, co ja złego zrobiłam, czemu się na mnie obraził/czemu się na mnie wścieka. no ale jak nie znajdujesz nic, to w ludzkich relacjach kwitujesz: głupia baba :P (najczęściej baba) obraża się za nic i tyle, no trudno, jeden przyjaciel mniej, świat się nie zawali. A tu...trochę sie jakby wali, no...
UsuńNie chcę z Tobą polemizować, bo sprawa wiary i doświadczenia jej jest sprawą indywidualną, osobistą. Choć wierzymy w Tegoż Jedynego Boga, który ma wiele sposobów dojścia do człowieka...
OdpowiedzUsuńAle z tym, że piszesz "ale praktycznie nic mi o Duchu Świętym we mnie nie wiadomo..." nie mogę zostać obojętna! Jesteś ochrzczona, jesteś bierzmowana (karmisz się Eucharystią) i nie jest to możliwe, byś nic o Duchu Świętym w sobie nie wiedziała. To wszystko jest możliwe dzięki Jego mocy, dzięki Jego obecności, bo życie chrześcijańskie to życie w Duchu Świętym.
Czasem odnoszę wrażenie, jakby Ci ktoś założył na oczy wiary ciemne okulary...
Nawet małe dzieci są w stanie rozpoznać te momenty, kiedy nagle zamiast jak zwykle być egoistami, coś się w nich porusza i robią dobre rzeczy, albo walczą same ze sobą, żeby przebaczyć czy kogoś przeprosić. Albo zamiast bać się umierania, czują radość na myśl o niebie. Itd...
UsuńNo mamy wyjście, bo możemy przyjmować zrzędząc i mówiąc naokoło, jaki ten Bóg beznadziejny i okrutny (czyli w zasadzie nie przyjmować :P), albo przyjmować ze spokojem (nie z wymuszonym uśmiechem, ale zaufaniem, że to co się dzieje ma jakiś sens i jest dobre) i błogosławić Boga też w trudnym czasie, dziękować mu za trudne doświadczenia. Bo z perspektywy czasu widać, że były potrzebne, że czegoś nauczyły. To drugie wyjście to dla mnie nie teoria, przerabiałam. Żeby nie było, że ładnie się mówi, ale nie da się zrobić. Da się.
OdpowiedzUsuńTo do "możemy i przyjmujemy" komentarz, nie wiem czemu tu na dole wyskoczył :)
UsuńDziękuję, Rivulet! Życie jest walką duchową i wybierać trzeba. Czasem ten wybór w nas samych kosztuje więcej niż zadane męczeństwo...
OdpowiedzUsuńErunandelincë! Z całym szacunkiem wobec Ciebie - słyszę w tym co piszesz cierpienie i trud walki. Z całym szacunkiem, bo też widzę z Twego bloga, że trwasz na pozycji przy Bogu, choć nie masz profitów z tego... To wszystko podziwiam i popieram. Ale bardzo chciałabym, byś erunandelincë czasem uśmiechnęła się do Boga, byś doświadczyła w sobie lekkości wolności dzieci Bożych. Modlę się o to dla Ciebie.
jak napiszę że nie wiem co to jest lekkość wolności dzieci Bożych to znowu oberwę pewnie :P
OdpowiedzUsuńnie, nie boję się śmierci, mam za bardzo dość życia :P
Nie oberwiesz!
UsuńRaczej pomodlę się o to dla Ciebie. :P
moje dziecko też prosi. myślę, że więcej niż jedno zresztą.
OdpowiedzUsuńJa też obiecuję modlitwę za Cię i dzieci. I nie oberwiesz, raczej chciałabym Cię przytulić ;) Ciężko Ci, ale Pan Bóg patrzy na Ciebie z czułością. A ja nie pisałabym tego wszystkiego, bo nie lubię dyskusji w necie, ale chciałabym bardzo, żebyś się uśmiechnęła i nabrała chęci do życia. I nie pisz, że to niemożliwe :P Pax
OdpowiedzUsuń