piątek, 15 czerwca 2012

15 VI, chcę tej wymiany

...oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich. Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę, schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go. Oz 11, 3-4. 8c-9

Nasycam się Słowem czytania ze Starego Testamentu. Dziś kiedy czcimy Serce Jezusa, ten tekst jest dla mnie bardzo nośny.
Bóg troszczy się o mnie. Ja często nie rozumiem...
Cóż rozum może mi pomóc, jeśli to jest poza ludzką logiką? Miłość Ojca nie mieści się w kategoriach rozumu.
Próbuję po prostu trwać wobec Jezusa w otwartości. Próbuję przyjmować Jego miłość i próbuję dawać mu swoje serce, bo ON podaje mi i karmi mnie swoim Sercem.
Ja także chcę tej wymiany.

Fot. Fragment obrazu Pompeo Batoni Serce Jezusa. Podobno kiedy szukał sposobu przedstawienia Jezusa, napotykał w Rzymie biedaków wyciągających rękę i żebrzących. I oni byli mu natchnieniem. W taki więc sposób przedstawił Jezusa: w jednej ręce trzyma ON swoje Serce i Je nam podaje, a druga ręka Jezusa jest "prosząca" o moje (twoje) serce.

***
Jakoś dotknęły mnie też słowa Izajasza 12 z psalmu responsoryjnego:
Dajcie poznać Jego dzieła między narodami,
przypominajcie, że wspaniałe jest imię Jego.
Śpiewajcie Panu, bo uczynił wzniosłe rzeczy,
niech to będzie wiadome po całej ziemi.


Zaproszeni jesteśmy, by dać poznać Jego dzieła! Nie jest przypadkowe, że dziś modlimy się o uświęcenie kapłanów. Oni dają nam poznać Jego miłosierdzie. Ale każdy z nas ochrzczonych może i musi dać poznać światu miłość Boga przechodzącą i zmieniającą nasze serca i nasze postawy.

***
Trochę lektury
D. Piórkowski SJ, Miłość boli i wyzwala, fragment (z Posłańca Serca Jezusowego)

...Wzrost duchowy, a więc przekroczenie własnego egoizmu, domaga się spotkania ze śmiercią, a także takich cnót, jak cierpliwość, wytrwałość i wierność. Tymczasem często ludzie wycofują się ze związków, kiedy tylko napotkają pierwsze trudności, gdyż sądzą, że nie tak powinny wyglądać sprawy z miłością. Porzucają powołanie, kiedy ich oczekiwania nie zostają spełnione. Przestają się modlić, jeśli nie odczuwają już wzruszeń i innych pozytywnych emocji. Zniechęcają się w czynieniu dobra, jeśli inni nie zauważają ich wysiłków i poświęcenia.

Miłość ewangeliczna, odsłonięta w symboliczny sposób w przebitym Sercu Jezusa, chce nas poprowadzić dalej - na wyższy poziom. Tylko tam, gdzie pojawia się ofiarowanie siebie, życie może być pomnożone. Nie następuje to jednak od razu. Miłość, co zauważali także starożytni poeci i myśliciele, przechodzi wiele etapów, by kiedyś osiągnąć swój szczyt. Tak interpretuje ten końcowy efekt Benedykt XVI w encyklice "Deus caritas est": W ostatecznej fazie " miłość staje się troską człowieka i posługą dla drugiego. Nie szuka już samej siebie, zanurzenia w upojeniu szczęściem; poszukuje dobra osoby ukochanej: staje się wyrzeczeniem, jest gotowa do poświęceń, co więcej, poszukuje ich".

Krew i woda, które wypłynęły z boku Zbawiciela to symbol łaski. Dzisiaj Chrystus udziela jej wierzącym w sakramentach, by i oni odważyli się wejść i trwać na drodze dojrzewania. Bo miłości bezinteresownej nie można sobie wypracować ani na nią zasłużyć. Przyjmuje się ją z Bożych rąk jak kromkę chleba. Tyle że często przelewanie boskiej miłości nie dokonuje się inaczej, jak tylko przez otwartą ranę ludzkiego serca.

2 komentarze:

  1. To chyba zawsze tak jest... jak się jest zranionym to jest się bliżej, Zranionego. Wtedy można kochać. Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, Haniu. Ale też pod jednym warunkiem, że Zranionemu drzwi otwieramy. Przecież spotykamy ludzi zranionych, a jednak nie kochających... zamkniętych w sobie.
    Pozdrawiam. Ciebie ON uzdalnia do kochania i pozwalaj Mu na to.

    OdpowiedzUsuń