Słuchanie takich słów "biada", do tego jeszcze podczas rekolekcji, może być swoistą turbulencją.
A przecież motywacją, prawdą, tych słów jest oświetlenie drogi, prowadzenie do dobra tych, którym się wydaje, że idą dobrze, a pobłądzili. Jest to więc pytanie o szczęście we mnie samej i tego, co wokół siebie roznoszę.
Noszenie habitu i życie w zakonie samo z siebie "nie przenosi" mnie do królestwa niebieskiego. I albo otwieram się na królestwo w sobie i jestem jego świadkiem, albo jestem antyświadectwem i zamykam drogę innym, którzy ze mną się stykają.
Czemu się mówi, że można obrzydzić drugiemu człowiekowi coś, co jest piękne i dobre. Czemu przedstawia się często siostry zakonne jako infantylne kobiety? Czemu wreszcie we wspólnotach przełożeni zakonni bywają często wyśmiewani czy pogardzani?... Nie odpowiem na te pytania, natomiast zadam sobie inne:
Czy siostry z mego domu doświadczają w nim szczęścia królestwa niebieskiego, pomimo trudów życia codziennego? - to bardzo ważne pytanie i muszę je sobie zadawać często.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz