Rozmówcy Jezusa proszą o znak, choć dopiero co na przeciwległym brzegu doświadczyli rozmnożenia chleba, najedli się do syta.
Oj, ta nasza wrażliwość na Boże dary jest jakoś zachwiana mocno. Dostajemy życie na każdym kroku i wciąż żądamy znaku Jego Obecności.
Duchu Święty uzdalniaj mnie (nas) do widzenia głębiej, do widzenia bardziej, do przyjmowania tego, Który Niewidzialny JEST.
***
Dobre słowo za deon.pl, fragment:
... „Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój daje wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu. (…) Ja jestem chlebem życia” (J 6,32-33.35). To jest tajemnica Eucharystii. Dobrze wiemy, jak słabą mamy wiarę w to, że przystępując do Komunii Świętej, spożywamy samego Pana. Niezwykle paradoksalnie (i fascynująco zarazem!) brzmią słowa wypowiadane podczas każdej Mszy Świętej: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”. Obwieszczają wielką sprawę, ogromne zwycięstwo Boga nad siłami ciemności. W tym momencie nasze oczy utkwione są jednak w małym kawałku Chleba, bo to właśnie o Nim mowa.
Eucharystia nie mieści się w głowie, choć mieści się w rękach. Przerasta człowieka, choć ginie w jego wnętrzu. Jest fundamentem, choć jest tak krucha. Jest Obecnością, ale nie przeraża. Jest blisko, ale wynosi nas na wyżyny nieba. Jest prostym znakiem, lecz przechodzi ludzkie pojęcie. Może właśnie dlatego wzbudza tak wielkie wątpliwości. Jest Pokarmem ludzi wychodzących z wygodnej niewoli grzechu. (ks. Mateusz Tarczyński)
Fot. kaplica w Prądniku Korzkiewskim. Przed ponad 20 laty tam posługiwałam. Sentymentalne było dzisiejsze nawiedzenie tegoż miejsca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz