Ważnym światłem było dziś dla mnie, żeby tę Ewangelię słuchać w łączności z pierwszym czytaniem. A tam padło m.in.: gdy przejęliście słowo Boże, usłyszane od nas, przyjęliście je nie jako słowo ludzkie, ale jako to, czym jest naprawdę – jako słowo Boga, który działa w was, wierzących (1 Tes 2).
A cała sprawa polega na tym, że jeśli tylko w kluczu ludzkiego słowa usłyszę Jezusowe "biada", to mi to nic nie da, może ewentualnie załamać. Ale jeśli przyjmę je jako słowo Boga, to wówczas ma ono moc mnie przemienić.
Myślę, że doświadczenie własnej nędzy, plugastwa czy wręcz grobu, ma każdy, który jakoś realnie na siebie patrzy. A i obłuda nie jest nam obca, kiedy nam na czymś, na kimś, bardzo zależy. Chcemy się wówczas pokazać z najlepszej strony, niejako wybielić... Jednak wybielanie z zewnątrz nie leczy wnętrza. I tu jest miejsce na Dobrą Nowinę: Jezus nie cofa się przed naszym grobem, przed dochodzącym cuchnięciem z niego (por. grób Łazarza). Jezus nas z grobów wydobywa. I tylko On ma moc to uczynić.
Takim wydarzeniem jest m.in. sakrament spowiedzi.
***
Fot. iść z stronę słońca :)
Jest Światłość, której ciemność nie ogarnęła. Prowadzi mnie to słowo w tym roku. W tym duchu przyjmuję podarowany mi dziś Ps 27.
To pobielanie zresztą nic nie da. Nie tak dawno przypomniano nam o 30 rocznicy spotkania Papieża na Jasnej Górze. Po pielgrzymkach na to spotkanie, stałem się rozpoznawalny w Warszawie. Ktoś musiał mnie mocno pobielić. Pojechałem do Mielna, a tam usłyszałem za sobą głos: O popatrz, ten man za dychę!
OdpowiedzUsuńPobielanie niczego nie zmienia:)