poniedziałek, 28 grudnia 2015

28 XII, miłosierdzia się uczymy

Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg będąc wiernym i sprawiedliwym odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. Jeśli powiemy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki.
[...] On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata. (1 J 1,5-2,2)

Dobra nowina! Konkretna i praktyczna. Bardzo przydatna na rok miłosierdzia.
Nie grzeszenia mamy się obawiać, tylko hipokryzji i pozorów, że my lepsi... Prawda o własnym grzechu niech prowadzi przez skruchę do konfesjonału i niech czyni serce miłosiernym wobec bliźnich.
Mamy Rzecznika wobec Ojca (i bliźni też Go ma)!
Jezusie, Synu Boży, Orędowniku mój, dziękuję! Miłosierdzia uczę się od Ciebie na sobie...

Fot. Ktoś podesłał, Rodzina Święta z Barankiem.

8 komentarzy:

  1. "Nie grzeszenia mamy się obawiać, tylko hipokryzji i pozorów, że my lepsi..."

    Świadomość grzechu kruszy nawet najtwardsze skały pychy, hipokryzja zaś i pozory gaszą światełka nadziei i utrwalają ślepotę w rozpaczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...myślę, że "świadomość grzechu" składa się z jednej strony z indywidualnego odczucia winy, z drugiej zaś uświadomienie sobie ceny usprawiedliwienia i doświadczenia żalu...

      Usuń
    2. ...a może tak: po stronie człowieka ślepota i niewdzięczność, a od strony Boga bezbrzeżna miłość i przebaczenie :) uczę się...

      Usuń
    3. A może Miłosierdzie dotyka serca tak, że kruszeje, że... starte podnosi się na nowo mocą Ducha i wie, że żyje z miłosierdzia...

      Usuń
    4. Precyzyjnie rzecz ujęłaś... może, tak to zostawmy :)

      Usuń
  2. a jeżeli Miłosierdzie dotknie, a serce zaskorupiałe nie kruszeje? nie podnosi się wyżej , albo na powrót upada?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest niestety proces "miłosiernego dotykania"...Ktoś mi ostatnio powiedział, że musimy porzucić myślenie magiczne, że oto za dotknięciem czarodziejskiej różdżki coś się na dobre zmieni...
      A Cencini ostatnio rzekł mniej więcej tak, że nie musimy się spieszyć, by wejść na krzyż, wystarczy że pozostaniemy w drodze, dodam od siebie, ze na drodze krzyżowej do ostatecznego celu...

      Pozwolę sobie na koniec zacytować o. Amedeo z książki "Żyć w Pojednaniu" str. 178:

      "Nie chciejmy tak zwyczajnie wejść na Jego krzyż, lecz po prostu pragnijmy mieć w sobie Jego uczucia."

      Usuń
  3. Ja wcale na Jego krzyż się nie pcham... ani nawet na swój mi nie spieszno... Jeszcze dużo potrzeba mi tego miłosiernego dotykania Bożego, by przemieniły się moje uczucia.
    Ot tak, proszę ciebie...
    :(
    :)

    OdpowiedzUsuń