środa, 16 września 2015

16 IX, dać się poprowadzić

Z kim więc mam porównać ludzi tego pokolenia? Do kogo są podobni? Podobni są do dzieci, które przebywają na rynku i głośno przymawiają jedne drugim: «Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie płakali» (Łk 7,31-3)

I tańczyć... i płakać.
Wszystko w Bożej perspektywie i w zjednoczeniu z Nim. Aktem woli, decyzją z miłości.
Dać się poprowadzić przez radość i przez cierpienie. Nie marudzić, podjąć wyzwanie. Dać się zaskoczyć. I z Jego drogi nie zbaczać!

Fot. Dać się poprowadzić, to nie siedzieć wciąż na ławce ;) no chyba, że na chwilę odpoczynku :).

***
Trochę lektury:

Akt dawania siebie jest aktem miłości; jest przede wszystkim aktem woli, decyzją, wyborem. Może temu aktowi towarzyszyć wiele ciepłych, czułych uczuć, ale może tych uczuć w ogóle nie być, jak również mogą wystąpić uczucia negatywne. Ale, w ostatecznym rozrachunku, z uczuciami czy bez, jest on nadal aktem ważnym i dobrym.
Czasami uważamy naiwnie, że dawanie siebie jest prawdziwe tylko wtedy, gdy towarzyszą temu pozytywne uczucia radości i ochota. Myśląc w ten sposób, narażamy się na kłopoty.
Ciepłe uczucia oczywiście ułatwiają nam cały ten akt i czynią go bardziej satysfakcjonującym uczuciowo, lecz kiedy jest on pozbawiony takich uczuć, albo nawet gdy towarzyszą mu negatywne uczucia, jest aktem o wiele bardziej prawdziwym. Wtedy to opiera się on na głębokim, szczerym przekonaniu; innymi słowy, jest głębszym aktem miłości. Kiedy czynimy coś dla innych pod wpływem "dobrych" uczuć, nasze działanie będzie kapryśne i niekonsekwentne, a nasze zachowanie, oparte na uczuciach, niedojrzałe i dziecinne. (Martin H. Padovani, "Uleczyć zranione uczucia")
Więcej... kliknij tutaj.

9 komentarzy:

  1. No właśnie, "nie marudzić"...kiedyś spotkałem się z takim ujęciem jednego z teologów, który widział Lud Boży to jeden pochód składający się z awangardy, grupy środka i ariergardy zamykającej stawkę, mamy więc w Kościele protagonistów, konformistów i maruderów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...przypomniałem sobie, że ów teolog mówił o karawanie Ludu Bożego, składającej się j/w...

      Usuń
    2. oj, jest nas w tym Kościele różnych...

      Usuń
  2. Dzięki za artykuł, w gruncie rzeczy chodzi w nim o przejście od bycia ofiarą do bycia darem :)
    A to cytat, który rzucił mi się w oczy:"Uleganie "sabotuje" intymność i prowadzi do fałszywej i powierzchownej bliskości"

    Mam pytanie, czy to zdjęcie z drzewem jest z Krakowa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być darem! "Wieczystym dla Boga" - jak modlimy w jednej z prefacji, a w codzienności darem dla najbliższych, bo tu bywa najtrudniej.

      Drzewo i ławka jest z poza Krakowa :) - w Zawichoście, gdzie ostatnio byłam na obłóczynach i I ślubach moich sióstr.

      Usuń
  3. To co napisałaś i zacytowałaś jest niezmiernie istotne jeśli chcemy wzrastać. Bardziej dawać niż odbierać pozytywne uczucia. Jednakowoż cieszyć się uczuciem nie zatrzymując na nim uwagi. Patrzeć na świat poza sobą...w kontakcie ze sobą, dla świata. Gorące nadmorskie uściski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałem, że "odbieranie" tzn. przyjmowanie jest trudniejsze.
      Dając stajemy w pozycji tego silniejszego, bogatszego, przyjmować zaś wypada "na kolanach", a to już kosztuje. Od abstrakcyjnego Boga łatwiej przyjąć, niż od konkretnego człowieka :)

      Usuń
    2. Dzięki Hiacyntko :) Odwagi miłowania tam, gdzie Pan nas stawia!

      Usuń
  4. W kontekście dzisiejszego Słowa (Łk 7,36-50) dawanie jest łatwe dla tego, kto kocha. I przyjmowanie jest łatwe dla tego, kto kocha.
    W Trójcy jest ciągła wymiana darów - ONI są dla Siebie darem i przyjęciem.
    A my i jednego i drugiego mamy się uczyć... aż zaskoczy w nas MIŁOŚĆ - Duch Pański.

    OdpowiedzUsuń