niedziela, 7 października 2012

7 X, jak dziecko

„Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego”. Mk 10,2-16

Co to dla mnie znaczy: przyjąć królestwo Boże jak dziecko? W moim konkrecie dziś?
Miotają mną (jak każdym) różne przeciwności, utrapienia zewnętrzne i wewnętrzne uciski. Jednak czas obecny jest spokojny na tyle, że nie narusza mojej tożsamości i przynależności do Ojca. Jak się martwię, to martwię raczej na przyszłość...
I właśnie tu jest miejsce, gdzie łapie się na tym, że nie przyjmuję królestwa Bożego jak dziecko. Że nie pozwalam sobie ucieszyć się jak dziecko. Tu i teraz bez obaw na przyszłość.
W prostocie bez lęku - jak dziecko - potrzeba mi podejść do Jezusa DZIŚ i ucieszyć się Jego obecnością i swoją przy Nim.

Jeszcze jedno dzisiejsze zaskoczenie. Bóg słyszy i odpowiada na niewypowiedziane też zmagania. Co do tych zmartwień na przyszłość, zaskoczyła mnie dziś antyfona na wejście, która rozwiała nagromadzone wątpliwości:
"Panie, wszystko podlega Twej władzy i nikt nie może sprzeciwić się Twej woli. Ty bowiem stworzyłeś wszystko: niebo i ziemię, i cokolwiek istnieje w przestworzach niebios. Ty jesteś Panem wszechświata".

***
Dar małżeństwa, który przewija się przez dzisiejsze Słowo, z racji że nie korzystam z niego, zszedł na drugi plan w mojej modlitwie. Jednak czuję natchnienie, by wołać o skruszenie serc tych, którzy ten dar udzielony zapodziali. Bo dwoje przed Bogiem już są zawsze jedno a jeśli jest inaczej, to puste miejsce dopominać się będzie o swoje. O swoje (!) - bo cudze i tak nie wypełni ku jedności...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz