
Przyjąć Królestwo Boże jak dziecko... co to mogłoby znaczyć?
Tak przyjąć Królestwo, by ono mogłoby odcisnąć się we mnie, by mnie "pokolorowało" sobą na trwałe. Bym się w Królestwie mogła odnaleźć dnia każdego i poczuć jak u siebie (z całym zaufaniem), bo jestem... -> u Ojca swego.
Co to mogłoby znaczyć?
OdpowiedzUsuńIstotą sprawy jest wg mnie to, że dziecko przyjmuje wszystko, z czym się styka, wprost. Człowiek dorosły zaczyna kombinować, a dziecko nie. Dziecko nie musi wiedzieć, co to znaczy kochać, ale już kocha..
Właśnie tak jak piszesz. Być otwartym na to, co przychodzi. I kochać, po prostu kochać.
OdpowiedzUsuńDzięki Leszku, pozdrawiam i dobrej niedzieli życzę.
p.s. Zaglądam do Ciebie systematycznie. Ale wobec nieporozumień nie mam co napisać, chyba tylko zauważyć, że Paweł mówi: "KAŻDY otrzyma od Boga pochwałę".
No właśnie tym pocieszam s. Martę. Te groźby ks. Adama po prostu nie mieszczą mi się w głowie! W komentarzach staram się go zrozumieć, ale jednak jego czynów nie mogę nie piętnować.
OdpowiedzUsuń