Bardzo mnie urzekł ten obraz siedzącej u drzwi postaci. Nie jestem sama. Jest ktoś, kto czuwa przy mnie, kto chce mi pomóc, kto chce mi służyć, kto chce mnie prowadzić.
I w tym duchu czytam ewangelię (Mt 25,1–13) o pannach mądrych i głupich. Jeśli wychodzę na przeciw Oblubieńca, to spotykam u drzwi moją przyjaciółkę - mądrość. I czy ją zauważę, czy jej posłucham, czy wezmę naczynie z oliwą, a nie tylko samą lampę... to zależy też ode mnie.
W środku nocy rozlega się wołanie, że Oblubieniec nadchodzi. On robi krok w moją stronę, ale i ja mam zrobić krok w Jego stronę. Mam zrobić ten krok, kiedy jeszcze jest ciemno, mam go zrobić w zaufaniu "słowu". I to jest piękne, kiedy idąc tylko ze światłem wiary, w ciemności zmysłów, ma się nadzieję na spotkanie.
I ostatnia rzecz, to Osoba, która przychodzi i na którą się czeka. Obraz Oblubieńca jest nieprzypadkowy. Przychodzi Ten, który kocha duszę moją!!! (i Twoją :)
Wiarą, jak oliwą, nie możemy się dzielić z innymi - ona czeka na nadejście Oblubieńca.
OdpowiedzUsuń