![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6TjI4QAc9esJF_iQxzuAnJ50eNPl82tEV2n0Lv8Ym8Mn23_1aIq7E1pehS8rKOxkxiMVfOb3MpBQn9KKFbQNl5_RVENm88I1gvuCbYA3d1qhV2XutMH__1fknOwysSDSO11ho-3bYF1hA/s200/Jezus+ksztalt.jpg)
Czy się odnajduję w tej niezwykłej rodzinie? Czy gdy Jezus wyciąga ku mnie swą rękę nie uciekam z Jego linii?
To zależy tylko od jednego: czy sprawy Ojca i moja zależność od Niego, są dla mnie najważniejsze. Jeśli tak, jestem siostrą Jezusa, ba, jestem dla Niego matką... bo w moim ciele, w moich postawach, w moim myśleniu, w moich uczuciach jest miejsce dla Jezusa, dla Jego "wcielenia się" w moje ciało.
Wczoraj uczestniczyłam w rekolekcjach ewangelizacyjnych. Jezus w monstrancji "chodził" po kościele. Kapłan z Jezusem Eucharystycznym skierował się też w moją stronę, poczułam niesamowite ciepło. Nie jesteśmy sobie obojętni - tak bardzo ogólnie nazwałabym naszą relację. A bardziej szczególnie -> zostawiam nazwanie jej Jemu w intymności naszych serc i wobec Ojca, w miłości Ducha Świętego...
dobrze myślisz
OdpowiedzUsuńdzięki za potwierdzenie
OdpowiedzUsuń