Wczoraj dostałam informację, że to dziecko, o którym pisałam przed tygodniem, Pan zabrał do siebie. Nie mogę inaczej słuchać dziś tej Ewangelii, jak tylko mając w sercu to Maleństwo i cały ten 11-dniowy koszmar tej rodziny. Łzy same cisną się do oczu...
Jednak to co daje nadzieję, to prawda, że miłość i przyjęcie tego Dziecka przez rodziców, przez znaną mi babcię, jest WIECZNA. Mały nie przestaje istnieć. Wyprzedził swoich do Domu Ojca.
Ból rozstania trzeba przeżyć, ale MIŁOŚĆ zostaje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz