Dla mnie od czwartku trwa czas niezrozumienia.
Sercem i modlitwą jestem obecnie sześćset kilometrów od Krakowa przy łóżeczku szpitalnym umierającego niemowlęcia. Nagle się wydarzyło łapanie tchu, tomograf i diagnoza... Operacja - jednak nie pomocna. Zbyt nagłe gaśnięcie zapalonego światełka... Nie do pojęcia.
Nie umiem pocieszyć rodziców niemowlęcia, brak mi słów. Nie rozumiem, choć dalej wciąż ufam dobremu Bogu. Wiara daje pewność, że doczesność to nie wszystko, że spotkamy się w Domu Ojca. Prędzej czy później.
Piszę o tym, by i Ciebie, Czytelniku, poprosić o westchnienie do Boga.
Nawet, gdy dzisiejsze I czytanie z Księgi Mądrości mówi:
... Ponieważ spodobał się Bogu, znalazł Jego miłość, i żyjąc wśród grzeszników, został przeniesiony. Zabrany został, by złość nie odmieniła jego myśli albo ułuda nie uwiodła duszy: bo urok marności przesłania dobro, a burza namiętności mąci prawy umysł.Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele. Dusza jego podobała się Bogu, dlatego pospiesznie wyszedł spośród nieprawości.A ludzie patrzyli i nie pojmowali, ani sobie tego nie wzięli do serca, że łaska i miłosierdzie nad Jego wybranymi i nad świętymi Jego opatrzność. (Mdr 4, 7-15)
to i tak Boże drogi zrozumiemy dopiero po przejściu nimi. I po tamtej chyba już stronie.
Łączę się w modlitwie
OdpowiedzUsuń