Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. (Łk 9,28b-36)
Góra Tabor - piękne miejsce. Nawet dziś po wiekach, po zabudowaniach i pomimo wielości pielgrzymów i turystów, to miejsce zachowało swój urok.
Tak sobie dziś myślę, że w dniu przemienienia, ta góra była odsłonięta dla wybranych, a dziś duchowo wszyscy jej pragniemy. Móc zobaczyć Boże Oblicze, to łaska odpowiedzi na naszą tęsknotę.
Ale tamta góra zapowiada górę Kalwarii. A góra Kalwarii w wielki Piątek była odsłonięta nie dla wybranych, ale dla wszystkich. Ale dotarło na nią niewielu...
W życiu wolimy jej uniknąć. Rozpraszamy się jak uczniowie, a Pan właśnie tu gromadzi nas w jedno. Gromadzi w Kościele. I przez chrzest jesteśmy świadkami tej góry. W chrzcie umieramy z Jezusem na krzyżu i z Nim zmartwychwstajemy. Ten fakt nas przemienia. Już mamy w sobie zadatek przyszłej chwały, która odsłania się w nas w różnych momentach zaufania Bogu. Widać wówczas w nas coś, czego nie jesteśmy twórcami...
Hmm a można powiedzieć że taka góra Tabor jest każda Msza święta, albo że górą Tabor jest nasze życie, gdy staramy się być bliżej Boga i musimy włożyć wysiłek żeby na nią wejść i spotkać się z Panem(w niebie)czy to czas gdy spotykamy się z Bogiem nie ważne czy w odosobnieniu czy nie..chociaż z drugiej strony Mojżesz na górze był sam, ale uczniów było już trzech i jeszcze prócz Jezusa byli dwaj prorocy więc to chyba nie było spotkanie sam na sam z Bogiem chyba że to alegoria do wspólnoty Kościoła
OdpowiedzUsuń